poniedziałek, 30 września 2013

Kto mi dał... żebro?

Jak łońskiego było roku,
tak i latoś jest Dzień Chłopów.
A nazwany Dniem Chłopaka,
no bo kto by liczył lata?!

Young forever, wiecznie juve!
Choćby czas posrebrzył grzywę,
choćby uwiąd starczy dopadł -
w duchu zawsześ przecie chłopak.

Pierś do przodu, w górę głowa,
bo laurka już gotowa!
Bądź kobietom ku pomocy
jako w zdrowiu, tak w niemocy.

Baw się dobrze bawiąc panie
Staśku, Jarku, Wiesiu, Janie...
Bądź opoką, kiedy trzeba,
Niech nadobna płeć opiewa

Twe zasługi i walory,
Jurku, Cześku, czy Makary.
Jak tur zdrowy bądź, Chłopaku,
bez zarzutu męstwa braku.

Testosteron niech rozpiera
Darka, Józka..., jak ogiera!
Czyś kudłaty, czy z łysiną,
niech Cię łaski nie ominą.

I pamiętaj, zawsześ młody,
kiedy w duszy dar pogody,
kiedy Cię nie skrzywia „Maczo”.
Niech za serce sercem płacą

własne, cudze, wnuczki, matki...
Ale dosyć już tej gadki!
Badź mężczyzną, no i basta!
Tego życzy Ci Niewiasta!
sobota, 28 września 2013

Rymowany tekst o tym, jak smakuje proza (cykl: Uniesienie)

Nie szukam metafory twojego uśmiechu –
zbyt szczery, by przenośnią zniekształcać znaczenie.
Nie szukam ozdobników dla serdecznych gestów,
jak ręce wyciągnięte w drzwiach na powitanie.

Nie znajduję wersetów stosownych dla dłoni
chropawych od wysiłku i od serca ciepłych.
Szukam suchej koszuli, kiedy przemoczony
śmiejesz się tak po prostu i mówisz: rozpieścisz...

Na kuchennym blacie podgrzewa się obiad.
Jak głupia się rumienię, kiedy ci smakuje.
Zobacz, na stole ciasto, duży dzban kompotu...
I chwila, żywcem z prozy, sama się rymuje.
środa, 25 września 2013

Autumn Leaves

Ja tak lubię się jesiennić proszę pana.
Chmurzyć, dąsać, nieźle siąpić już od rana.
Stare złoto powplątywać między włosy -
złotem przegnać smętną mglistość z szarych oczu.

Szal mieć rdzawy lub gawroszkę – tę w kasztany.
Usta wydąć purpurowo, pąsem mamić.
Móc uważnie się przyglądać po szarudze,
z parasolem, melancholii tej kałuży.

Skakać zwinnie, nie ubłocić nowych botków,
dać się ponieść porywistym wiatrom smutku.
Potem znudzić się jesiennym zakichaniem
i tęsknotę czuć za wiosną i ...za panem.


Bo to jesień proszę pana sprawia,
że dziś piszę takie właśnie Autumn Leaves.
A ja w duchu cała jestem w trawie
i do szczęścia tylko słońca trzeba mi.

wtorek, 24 września 2013

Niebo Umarłych Poetów

Noblista usiadł, odpalił laptopa
(takie są normą w niebie u poetów)
Zero w tym niebie przyziemnych kłopotów,
nie goni żadna konieczna robota.

Po całym niebie (tym właśnie – poetów)
wieść gminna krąży, że w literaturze
nowe są trendy (zwłaszcza w e- kulturze),
duszki więc hurmem do kompów, tabletów...!

Noblista chciwie przegląda paginy
szukając nurtów, e-mód, awangardy...
A że za życia był deko uparty,
szybko ogarnął nową dyscyplinę

tworzenia nicka, hasła i loginu.
Zarejestrował: amator_na_lej_u.
(W kułak się śmieje – będzie heca! Jeju!!!)
Wmieszał się sprytnie między wiersze gminu.

Uważnie czyta, gwizdnie, zaklnie czasem...
Chyba czas przyszedł, że za słowa płacą,
tyle narodu na wiersze go traci!?
Nagle zakrzyknął – po swojemu – basem:

O, gore, gore! - Wrzeszczy jak w ukropie –
Wkleił ktoś  utwór -   mój  -  jak własne dzieło!
Mowę nobliście na chwilę odjęło,
kaszleć poczyna i dyszeć okropnie.

Czyta komentarz, w którym (nie do wiary!)
zjechał go krytyk, że mu kropki nie w smak,
że takie rymy to bezspornie nietakt,
poukładane... jakby nie do pary...!

Inny ktoś chwali i dostawia plusa,
po pleckach głaszcze (pewnie na zachętę).
Niejeden połknął plagiatu przynętę
nie rozpoznawszy znanego geniusza.

Poeta myślał: będę w siódmym raju,
poznam potomnych nowatorskie wiersze,
duch mój pomoże, podpowie im jeszcze...
Z radośći skoczy jak zając na haju!

Jeszcze zaskoczy – po tym fakcie puentą:
Trudniej o dobrą krytykę na lej’u,
Niźli o Nobla! A Ty, słów złodzieju,
"nie bądź bezpieczny - poeta pamięta!"

sobota, 21 września 2013

na dłoni (cykl: Uniesienie)

cała o ciebie drży
kiedy rozłupujesz toporkiem dębinę
na opał. dla niej.
śmiejesz się. mówisz: wariat!
a ona drży.

jak zapałki rozwarstwiasz polana –
siły – mówisz – nie brakuje.
a ona nasłuchuje tykania
twojej zastawki –
śmieje się, drży.

powiedzieli, że lichy materiał
że bawole, że koniecznie ciąć.
rozpłatali -
dwukrotnie na bloku.

a ty śmiejesz się.
układasz pocięte drewno.


drży i rysuje
piękne serce na dłoni
wyciągniętej do niej.



poniedziałek, 16 września 2013

List motywacyjny

Prosił mnie pan o list - to dobra motywacja,
by pióro w rękę wziąć, na liter wpłynąć kształt.
O tak! Znów motyw mam, bo pachnie wciąż akacja,
bo nosa , wie pan – dar, Najwyższy kiedyś dał.

Ja mogę spisać się lub wpisać w rolę nieźle,
gdy kusi kartki biel, a ta uwielbia czerń.
Bo chciej zrozumieć pan – nie władam piórem biegle,
lecz biegle umiem wpleść pokrętną zgoła treść.

Do zadań i do zdań mam oprócz nosa oko
i nie uwierzysz pan, lecz szkiełko drażni mnie.
Przez kryształ nie da się popatrzeć w toń głęboko
i przez te głupie szkła jak snajper trafiać w cel.

Chcę panu jeszcze rzec, że chcieć, to dobry motyw!
Zwłaszcza, gdy cały świat gna, by garściami brać.
Któż dzisiaj marzy, by wylewać siódme poty?
Ilu w zamysłach ma wizję, by coś tam dać?

I jeszcze jedna rzecz, o której chcę nadmienić,
choć trzecie oko mam, nie słucham jego rad.
Mówią, że talent mam, by ufać Bóg wie czemu,
a potem zbierać plon – szczątki budowli z kart.

Skwitować może pan, że daję słuszny powód,
by machnąć panu ten absurdów pełen glejt.
Cóż? Stwierdzi pan, że ja deficyt mam sposobów,
aby przekonać się, czy taką świat mnie chce.

środa, 11 września 2013

rdzawa ballada

róża w chochoł owinięta
załamuje dłonie.
dobiegają ciche nuty.
grają - lecz nie dla niej.

chochoł tępo w dal spogląda,
rozwichrzona słoma.
jak figura groteskowy
w tle cienie jabłoni.

na weselu trza być w butach!
bosa róża płacze.
łkanie utopiła w nutach
- nie śmiała inaczej.

już przeczuwa, że jej płomień
zważy ziąb o świcie,
jak serdeczne myśli kobiet,
które studzi życie.

nagle cisza. nikt nie tańczy
tanga, pasodoble...
w dal odeszli muzykanci
- ku odległej grobli.

róża cudem nie odżyje,
bo natury prawem
czerwień płatków w rdzę się zmienia
nim zapadnie w trawę.
wtorek, 3 września 2013

Turnus

Zegar kwiatowy w Ciechocinku
krzyczał barwami, że już pora
na to i owo... Pan Anatol
ruszył na podbój z sanatorium.

Tuż przy fontannie, gdzie łabędzie
białe i czarne brylowały,
oczami wodził po ławeczkach
- tam kuracjuszki przysiadały.

Łypał na lewo i na prawo,
aż wychodziły oczy żabom.

Dostrzegł kobitkę w kwiecie wieku
i z kwieciem w lnianym kapeluszu.
- Ta w sam raz dla mnie – wnet pomyślał.
Nie brakło panu animuszu.

Wyprostowany, pierś do przodu,
na ustach uśmiech numer cztery...
i oczywiście - te skuteczne
powtarzać w myślach jął bajery.

Krok juz wydłużył, zmrużył oczy
i do kobitki dzielnie kroczy.

- Dzień dobry. Pani tak samotnie
w Zdrojowym Parku...? Czy to znaczy...,
że los nam kazał się tu spotkać,
turnus dla dwojga nam wyznaczył?

Tam niedaleko Jaś z Małgosią
w fontannie – tej dla zakochanych
nas do kompanii zapraszają ...
Czy jakieś szanse mam u pani?

Głowę uniosła kuracjuszka:
Azaliż jestem to ja wróżka?!

Walizki muszę rozpakować.
Dopiero wczoraj tu zjechałam.
Pięć dużych stoi w przedpokoju,
podręczna torba – całkiem mała.

Dzisiaj wieczorek zapoznawczy
- tańce i liczne panów grono...
Tak mi mówiły koleżanki,
że na parkiecie gęsto ponoć.

Ja pana nie znam, skąd mam wiedzieć,
czy przyjdzie nam tu razem siedzieć?!

Czy gadać dalej, ciągnąć wątek?
Anatol nieco się pochylił.
Szepnął coś w uszko kuracjuszki
(obiecał? – kroku nie pomyli?!)

Nieważna kwestia. Ważny efekt.
Już idą razem ramię w ramię.
Do tężni, potem do kafejki,
by lepiej poznać się przy kawie.

Ważne: nie powie nikt, że ciapa,
co tylko Ischias u wód złapał!

Pani nie powie: turnus mija,
a ja na ławce wciąż niczyja!
Obsługiwane przez usługę Blogger.