niedziela, 17 lipca 2011

Bubel, nie bubel, ale...

Nie wiedziała czym zająć ręce, chociaż robota się w nich paliła i zajęcia nie brakowało. Mechaniczne gesty, rutyna, nienaganne w oszczędności ruchy... Głowa też nie znajdowała zatrudnienia. Ziemniaki obierały się same, sól wsypywała się od niechcenia, a kurek gazowej kuchenki przekręcał się samoczynnie.
Czajnik zagwizdał, alarmując, że czas zalać kawę - jak zwykle trzy czwarte szklanki i ani kropli więcej. Potem cukier - niepełna łyżeczka, taka w sam raz dla lubiącej słodko-niesłodki smak naparu. Mleko, jak ulał, zajęło wolną przestrzeń w naczyniu.

No i kawa na ławę. Ulubiony, a właściwie znienawidzony serial. Przecież nie da się pominąć kolejnego odcinka nienawiści o banalnie brzmiącym tytule: "Miłość, czyli opowieść prawdziwa". Znowu ta sama naiwna bohaterka, głupia jak but i ta druga - groteskowo wredna, podstępna i wyzuta z przyzwoitości. No i (Boże pomiłuj!) - beznadziejny kochaś, którego iloraz inteligencji oślepiał go niczym latarka w nocy. Nie widział, bidula, że ktoś robi go w bambuko, a kto inny spogląda bawolim wzrokiem w jego zajebiste oczy. W romansach z intrygą ma być tak właśnie i już!

Kawa przestygła wystarczająco, by sączyć ją niespiesznymi łykami i przegryzać słonymi paluszkami. Wszystko pod kontrolą jak zwykle. Poza pulsem spoczynkowym - 110 na minutę - dawał oznaki życia i wymykania się spod kontroli. Bo kontrola to śmierć, to powolna agonia. Niech choć serce szaleje jak wariat pełen sił witalnych!

W TV scena w szpitalu, jakieś róże, rosół w termosie i lekarz odbiegający od zwyczajowej normy bezdusznego typka, czekającego na nieadresowaną kopertę.
Kawa już w połowie zutylizowana.
Następna scena pod gabinetem lekarskim. Wyżej wspomniana wredna małpa udaje zatroskaną przyjaciółkę. Wiedźma! Skąd w ludziach tyle wyrafinowania!? Końcówka kawy gorzej smakuje, ale za to ostatnia kropla mile pieści podniebienie.
Koniec jest najlepszy: Kochaś tuli zapłakaną, zatroskaną "przyjaciółkę". Debil! Gdzie ma oczy!? Myśli chyba wymiękającą częścią ciała!?
Ale przecież to normalne u facetów, kiedy jakaś wiedźma wyceluje!

Ku... mać! Prąd zabrali!!! I nie wiadomo, czy pocałował ją namiętnie, czy po przyjacielsku! Shit! Przed południem na drugi dzień będzie powtórka. Tego nie może przegapić! Wystarczy, że przegapiła życie stojąc w kolejce po bubel pt.: „Szczęście”.

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.