wtorek, 30 kwietnia 2013

wiersz z odwróconą perspektywą

przecież są takie burze
nadciągają a wtedy oberwanie świata

wali się na głowę
miękkim podbrzuszem do góry

[...] trzeba podnosić i podpierać
z byle czego szyć łaty na wyrwy w niebie
cerować poszarpane korzenie [...]

kiedy świat się obrywa
perspektywa odwraca się
wklęsły jak niecka horyzont
chłonie deszcz

świat balansuje
na cienkiej linii widnokręgu
zanim do słońca wyciągnie
przemoknięty grzbiet

z głową
na własnych nogach

sobota, 27 kwietnia 2013

wyjdź, skarbie

o tamtej wiośnie szkoda gadać.
chyba zapomnieć pora już?
minęło siedem lat z okładem.
i tak zabrakłoby mi słów.

ty chciałaś trochę więcej szczęścia.
okłamywałaś mnie jak z nut.
gościowi przyłożyłem z pięści
i rozwaliłem na nim but.

 ref.:
skarbie, wyjdź, zanim rozkleją się chmury,
zanim twardziela zmyją strugi, póki mogę
obojętnie się odwrócić na pięcie,
ze spokojem ci powiedzieć: idź! z Bogiem.
nim jak głupi cię pochwycę,
by na nowo sycić tobą dawny głód.

z nim odjechałaś samochodem,
bo miał ci podarować cud.
nie wracaj więcej na te schody
- zmienione zamki, nie ten klucz.

w albumie nie ma dla nas miejsca.
zabrałaś zdęcia, kilka stów...
w kieszeni został grosz na szczęście,
zadziera nosa tamten but.

 ref.:

skarbie, wyjdź, zanim rozkleją się chmury,
zanim twardziela zmyją strugi, póki mogę
obojętnie się odwrócić na pięcie,
ze spokojem ci powiedzieć: idź z Bogiem.
nim jak głupi cię pochwycę,
by na nowo sycić tobą dawny głód.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Limeryki bez mleka pod nosem

W negliżu 

Pewna para staruszków znad Oki
seksu nago wielbiła uroki.
Jemu mycka spadała,
ona oczy spuszczała,
gdy opuszczał babcine pończochy.

Cholewka 

Szewc niemłody z regionu Podlasie
klepał bidę na niskim obcasie.
Boso smalił cholewki
do nadobnej, cnej Ewki.
Jego zaś obuł sprytny kum Jasiek.

Laska nebeska? 

Pasjami kochał niewiasty
młodzieniec - rocznik szesnasty.
Że jest jurny, powiadał.
Laska - cymes! Paradna!
- Panowie! Panie! Oklaski!

Umuzykalniony 

Rzemieślnik stary strugał gitary.
W Ełku mu dali ksywę: Fujara!
Instrument był cienki
- szeptały panienki,
lecz gdy przygrywał, nie brakło pary!
Tadeusz Makowski:  Szewc

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

(nie)jasne sprawy

anioły zapalają gwiazdy

w mdłym świetle lampki
 ważne sprawy

na pierwszej przysiadł
wers o chwili

w drugą wpełzł smutek
- nieproszony

a trzecia? trzecia przygnieciona
ciężarem kroków w nieskończone

anioły gaszą przez oszczędność
- za światło przecież jak za zboże

w prozę się schował blask zza szyby
i świeci dziura na kosmosie


niedziela, 21 kwietnia 2013

A ona była zakochana

Pani Aniu, pani Aniu, co się dzieje?
Taka całkiem nieobecna pani wciąż.
Zapatrzona w dal i nawet licho nie wie,
dokąd płyną pani myśli, ani skąd.


A ona była zakochana.
Czy zakochany był też on?
Kto wie, czy marzył, tak jak Ania,
by w swojej dłoni czuć jej dłoń?

Czy tak jak ona mylił daty,
bo każdy dzień tygodnia był
powracającą wciąż tęsknotą,
 ogarniającą z całych sił.

Czy Anię kochał pan Anatol,
układał w myślach ramion splot?
I co powiedziałby jej na to,
że śni się Ani przeszło rok?

Ania się boi odkryć karty.
Co będzie, gdy wyśmieje? Wie
- ściemnieją wtedy nawet gwiazdy
i wszystko się potoczy źle.

Wolała Ania mieć nadzieję
i małą wiarę w nagły cud,
że w Anatolu coś dojrzeje,
zaowocuje magią słów.

Że powie: kocham, moja Aniu,
od ponad roku. Lecz się bał.
Nie może dłużej w takim stanie...
Monolog wyobraźni trwał.

Pani Aniu, pani Aniu, co się dzieje?
Taka całkiem nieobecna pani wciąż.
Zapatrzona w dal. I nawet licho nie wie,
co by myślał o tym wszystkim Anny mąż.
Dominik Jasiński - Waiting
źródło:http://artpubgaleria.blogspot.com/2011/06/dominik-jasinski-przekroj.html

częścią natury

przycinam sekatorem bukszpan
syn zgrabia pozimowy nieład
mech nieproszony pośród trawy
wiosna - dosłownie dech zapiera

kręci ogonem pies - bandyta
(ubiegłej wiosny złapał wróbla
a jego szczątki zwlókł do domu)
co począć - taka psia natura

z tym wróblim faktem z mchu ekspansją
godzić się trzeba bez szemrania
słońce pod rękę chadza z cieniem
i nikt mu tego nie zabrania

bukszpan świeżymi przyrostami
nie wygra z ostrzem sekatora
zgina się trawa pod grabiami
tylko w człowieku bunt - ad mortem


czwartek, 18 kwietnia 2013

rysopis

torebka była kolorowa
- taka na zamek błyskawiczny.
po prawej, nieco pod lamówką,
błyszczało logo - fantastycznie!

na długich paskach na ramieniu,
nićmi grubymi raczej szyta,
w dotyku welur - prawie nowa!
i mała kieszeń z ćwiekiem wbitym.

a w środku, niczym znak szczególny,
średniej wielkości puderniczka,
nożyczki, dowód, prawo jazdy
i fragment zbitej cukiernicy.

dwie zeszłoroczne szyszki, kasztan,
za gaz rachunek do zapłaty,
chustki do nosa i serwetka,
dwie wykałaczki, trzy mandaty.

cv - w kopercie się zmieściło
i cztery listy niewysłane.
tak by mnie bardzo ucieszyło,
gdyby tą sprawą pan się zajął.

bo skoro pan mnie tu wypatrzył,
zgubioną w tym galimatiasie,
to wiem na pewno, proszę pana,
że pan na rzeczy dobrze zna się.

już daję numer telefonu.
ale! w torebce był długopis...!
zapraszam pana więc do domu.
torebki pan poszuka... potem.

środa, 17 kwietnia 2013

miny w mini

głęboka czerń dżerseju
układa się na biodrach
miękko i ze swobodą
spływa ponad kolana

spoglądasz pytająco
ja wzrokiem ślę odpowiedź
- chciałam

czerwień lśniących paciorków
znajdzie poniżej szyi
wygodne wyżłobienie
i znowu wzrok - wahanie

zmysłowo zadrży karmin
skinę nieznacznie głową
- wiedziałam

a w końcu cała postać
od czubków czarnych szpilek
nieśmiało w zapytanie
jak w kokon się owinie

falistą linią lekko
obejmie wiotkość talii
- figlarnie

jak lustro bystre oko
odbicie chwyci w ramy
kobiecy akt kuszenia
nagi chociaż ubrany

wtorek, 16 kwietnia 2013

w zawieszeniu

może wybierzesz się dziś ze mną
na długi spacer na bulwary.
słońce wysoko - prawie wiosna,
a ja wciąż singlem - nie do pary.

możemy wstąpić do kafejki
przy odrapanej przez czas bramie.
pamiętasz? wtedy mi mówiłeś,
że co niedziela - tutaj... dla mnie...

na most pójdziemy - rozlewiska
już ptactwo bierze w posiadanie.
na skarpie przycupnięty kościół.
pejzaż dla dwójki zakochanych.

jeszcze wiatr mroźny, przenikliwy.
przedwiośnie jeszcze nadąsane.
tymczasem sama - w pojedynkę
w ten wiatr i w szalik okutana.


sobota, 13 kwietnia 2013

e-erotyk

układam na klawiaturze
opuszki
brzmią tak zmysłowo
wyjęte z pamięci dotyku

palce błądzą szukając
najpełniejszych kształtów
w alfabecie

wiotko ulega kursywa 

wietrzę ulotne feromony
wonie schwytane
w objęcia nawiasów
napawam

upijam

lubieżny łyk
enterem wysłany w eter
wraca posmakiem
by zwilżać ślinianki
miękkimi spółgłoskami

rozbieram zdania do naga
ze wstydu

po bezwstyd
sięgam wymową wykrzyknika
onomatopeją samogłosek
szaleństwem szeleszczeń
szeptami dwuznaków 

rozciągam w nieskończoność
wyuzdane wielokropki
głodne zachłannego aktu
rozczytania

czwartek, 11 kwietnia 2013

na przystanku komunikacji

zaczepił mnie gość na przystanku.
bełkotał coś, lecz nie wiem co
- chce pewnie na piwo lub fajki!
a kieszeń mam pustą jak los.

i szkoda mi go, bo rozumiem
- nie każdy jest silny jak tur.
nie umie za bary z tym życiem,
gdy głową uderza o mur.

lichutka kapota na grzbiecie.
i odór - przepity na wskroś.
na chleb? powątpiewam. i wiecie,
bezsilna dopada mnie złość.

wędruje mu dłoń za pazuchę
- ma pewnie na kartce tekst próśb.
jak spławić go mam? niczym muchę?
już szukam stosownych tu słów.

wtem rękę wyciąga gość do mnie
- wyryte niedole i brud.
uwierzcie, zdumienie ogromne.
palący ogarnął mnie wstyd.

on wcale nie żebrał o drobne!
a w dłoniach miał paczkę LM.
bełkotał mi coś niewyraźnie
- częstować fajkami chciał... mnie.



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

ballada passe

ballada jest cała passe
lecz nadal tak bardzo kusi
wyblakła książka sprzed lat
schowana w starym lamusie

z romansem i z wiatrem w tle
rusałki i nimfy w dal płyną
pomiędzy cieniami drzew
z elfami w mglistościach gdzieś giną

balladę tę śpiewa las
noc strachy podgląda w kniejach
w świtezi odbija twarz
księżyc calutki ze srebra

zbudzone do życia drżą
zlęknione burzą postacie
echa babcinych klechd
jak duszki w drewnianej chacie

w balladzie passe dźwięczny śmiech
wplątany w płaczliwe akordy
w tyglach namieszał bies
wciąż żywy chociaż niemodny

któż dzisiaj w ballady chce
umykać przed szkiełkiem i okiem
nie pytaj dlaczego mnie
wciąż kuszą przebrzmiałym urokiem
"Świtezianka" Kazimierz Alchimowicz

czwartek, 4 kwietnia 2013

pytam, więc jestem?

ile jeszcze mam wieczorów,
bez snu nocy, ściemnień nieba?
ile dni ubranych w szary,
skromny pejzaż?

ile razy tuż nad ranem
zbudzę strachy? zadrżą ręce.
i czy zdołam obłaskawić
jakieś szczęście?

choćby małe - jak okruszek
- takie zgoła nieporadne,
pełne obaw, że mi znowu
w czort przepadnie!?

ile błysków jeszcze w oczach
mi zapalisz, ślepa karmo?
ilu ludzi mi zabierzesz
bym na czarno 

w korowodzie? potem znowu
w przeznaczonym zabieganiu.
ilu jeszcze się nie oprę
zaniechaniom?

grzechom pychy i pokorze,
pogodzeniom, buntom, dumie?
skoro znowu obudzona,
zatem umiem

odgadywać cel przed sobą?
liczyć straty i planować,
wpisać w kajet bilans zdarzeń,
ubrać w słowa.

niech nabiorą sensu w brzmieniach.
niech melodią się potoczą,
szamańskimi zaklęciami,
w których ojciec,

babcia, ciotki i sąsiadka,
przyjaciele - dziś anioły...
nawet darek, no i baśka,
 choć wybrali

sami datę i godzinę...
ile razy znicz zapalę,
ile razy właśnie do nich
się wyżalę?

czy wybaczy te pytania,
ten co karą, bądź nagrodą?
podsumuje mnie sumiennie,
zliczy słowa.

zbiór uczynków i nadzieje,
przeplecione zwątpieniami.
w chwili, w której ważne tylko,
co za nami.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

1IV 2013 :)




Obsługiwane przez usługę Blogger.