poniedziałek, 31 października 2016

w kocu dziury

świeć nam słońce zza tej chmury -
grubej, szczelnej jak koc bury.
ja wywiercę w kocu dziury,
a za promyk, jak za sznurek,
chwycę ręką. nie popuszczę!
niech oplata światło bluszczem.

nie dam sobie wyrwać z garści.
chwytaj ze mną. co tak patrzysz?

fotografia własna

Refleksja wyrwana z okna

Kiedyś i ja - na tamtą stronę.
Zostawię zapytanie tutaj
o to, czy oprócz moich dzieci
ktoś otrze łzę, poczuje smutek.

Komuś się ckniło będzie za mną,
tęsknota ściśnie "Jedną garstką..."?
Wtedy - już dla mnie - nieistotne.
Dla mnie i dla tych, którzy w oknie

widzieli mnie - przelotny cień.
To tu
i teraz

w oknie drżę.

czwartek, 27 października 2016

Mój świecie VI

O Tobie, mój świecie
piszę niedyskretnie -
otwieram ramiona -
wtedy obnażona

słabość, która we mnie.
Boję się - pobladnie
nago - w dziennym świetle.
Zasyczysz: “Przez ciebie!”

A mnie trzeba światów
muśnięć, aromatów,
zatrzymanych w zmysłach.
- Świecie! Kropla prysła!
Nie patrz! Nie patrz, gdy...
- Atrament? - Nie. Łzy.

poniedziałek, 24 października 2016

Mój świecie V

Ty mnie wiatrem chłodzisz,
gdy gorączka w głowie.
W uszy gwiżdżesz gamy,
by wygłuszyć dramy.

Wsnuwają się znikąd,
a za nimi licho.
Słucham - chcesz, bym cicho…
Czemu każesz milknąć?!

Studzisz mnie, hamujesz
puls, gdy wre, gotuje!
Świecie mój! Dlaczego
znieczulasz dłoń śniegiem?
Stopić nie pozwalasz,
aby spłynął z żalem.

Mój świecie IV

Nocami kołyszesz,
gdy dotkliwa cisza.
A z tej ciszy, świecie,
opowieści pleciesz.

Ścielisz mi z poświaty
naścienne makaty -
milczy teatr cieni;
bezdźwięczność rozmienia

na perełki śmiechu
tętniące w człowieku.
Na ciepłe westchnienie:
“Ze światła te cienie”.
Ckliwa pantomima
błyski w rzęsy wpina.

Mój świecie III

Jeśli nie masz dla mnie
słońca, przemyć w kawie
gorąco i słodycz,
życiodajność wody.

Wypieszczaj ślinianki.
Zapachem znad szklanki,
mój świecie, tak kusisz!
Boję się poruszyć,

by nie strącić chwili,
w której życia tyle,
że je ledwie mieszczę
smakując powietrze,
zachłystując haustem!
W wietrzność lgnę inkaustem.

Mój świecie II

Przytul, świecie, rankiem,
w mgły wtul delikatnie,
w wątły zwiastun słońca.
Kołysz w nim bez końca.

Niech mi będzie ciepło,
kiedy chmurzy niebo,
niech moll’owe dźwięki
rozsnują piosenki

pełne sentymentu
tętniącego w sercu.
Ja, gorące skronie
przed tobą pokłonię.
Mój świecie intymny,
chroń, gdy zadrżę z zimna.

piątek, 21 października 2016

Mój świecie

Po szybie perliście
płyniesz mi przejrzyście
w senną myśl splątaną
z kroplami od rana.

Jazz po parapecie
i w rynnie. mój świecie!
Tyle nut masz dla mnie,
nawet gdy łzą kapniesz.

Z tobą więc zanucę
tkliwość synkop, smutek.
A gdy słońcem w oczy
śmiech rzucisz, rozproszysz
radosne korale
i serdeczne żale.

keep fragile

uważaj. zamierzam erotycznie ukształtować wiersz
z plasteliny. w dłoniach mała kuleczka - widzisz?
wszystko zaczyna się od głowy - jest gorąca,
plastyczna. i może wyobrażać całą resztę -
kształty - pełne obłości ulegają palcom, sprawcom.

uważaj! nie spłaszcz dzieła pospiesznym zacieraniem rąk.
wszystko zaczyna się kleić, ręce lgną do tułowia,
plastelinowy erotyk traci głowę. taki finał jaki budulec,
rzeźbiarz, wizja modelowania.

pamiętaj - łatwo zgubić najważniejszy element.
 tego się nie wypala! nie stawia na głowie. to opiera się
na sercach. i trzyma się -
ostrożnie.

chronometr z brakami znaków przestankowych

 https://www.youtube.com/watch?v=JwYX52BP2Sk

tik tak - zagęszcza się amplituda
coś mnie okukało. czuję się oszukana -
nie nadążam liczyć - z każdym rokiem
rytm mnie wyprzedza o coraz dłuższy skok

zegary mają zajęcie, kiedy my vacaty
nazywamy odchodzeniem

za jakiś czas

Draska

Na pierwszy ogień, gdy płonie -
nie pytaj mnie /pali, czy grzeje/.
Kto boi się - nawet zapałkę
zdmuchnie. Chłód draśnie po ciele.

czwartek, 13 października 2016

lubię kiedy poeta

mój poeta podnosi z ziemi okruszek
rzuca gołębiom
gada na klatce z babcią spod piątki
ten poeta zmienia życiorysy w wiersze
nie czyni rewolucji
nie wznieca fajerwerków

ma lampkę z żarówką i dioptrii za dużo
i takie puenty że do pięt ciarki
aż boli - trzeba poczuć życie
i świat poznać i ludzi

takich jak my
jak poety życiorys
w którym brak
my/wy/oni

środa, 12 października 2016

Impresja niepojęta źrenicami

Pani do twarzy w tym roku i w tym smutku.
Przed rokiem nie widziałem - nie przeczuwałem
czasu, w którym zastygają oczy - dwie sarny
tnące przesiekę - wpół. Wpół do godziny tej
albo tamtej. Celuję w zatrzymywaniu
chwil, a pani w tym roku do twarzy w powiększeniu -
z ukosa i z bliska - widać jak wpół przymyka się
pierwsza sarna. Druga wyprzedza myśl, że oto
smutek w kadrze jak u modelek Modiglianiego. 

Źrenicą oka nie spoglądasz. A jesteś - w obiektywie.

Do twarzy w tym roku pani. A pani mi mówi
oczami, sarnami, przesiekami - wpół tnie. Wpół -
chwytam soczewkami w powiększenie - optyczny zoom zbliża
mnie do pani. W tym smutku niedopieszczonym źrenicami.

http://www.garnek.pl/ada19/13011414/latajace-sarny

wtorek, 11 października 2016

Skype me! cz.15 - Niebezpieczne związki. Frazeologiczne...

Wiesz co? Mówię wczoraj do Heniutka:

- Heniutek, ja to nie wiem co Ty w sobie masz, że wszystkie moje koleżaneczki strasznie mi ciebie zazdroszczą. I tylko cięgiem: "A Heniutek to, a Heniutek tamto…, a co u Heniutka, a czy jeszcze tobą zajęty, bo gdyby nie, to one, owszem, one by! Tak choćby z braku zajęcia..."

I wiesz co mi na to Heniutek?

- A podasz mi na nie wymiary? Oj, znaczy namiary - wybacz mi lapsusa - to wszystko przez te bliskości… językowe! Znaczy - związki…, które z niczem, poza frazeologią, się nie wiążą…, absolutnie!

Pomyślałam (o tech związkach, z przeproszeniem, frazeologicznych), że Freud by się uśmiał! A głośno zapytałam, w związku z czym on o tech związkach i wymiarach… (upsss!) namiarach się wyrywa, niczem serce z młodej piersi do mariażu. A on mnie na to, że te wymiary (upsss!) namiary, to mu tak od chcenia (upsss!) od niechcenia do głowy przyszły i że tak w ogóle to on nic nie chciał przez to złego wyrazić. I że wyraźnie to ja jestem zazdrosna, bo stara, a głupia, a on nie jara się (upsss!) nie jarzy, czemu.

 No trzymajcie mnie mocno, bo jak zaraz puszczę…, czego nie utrzymam, to mu żadna filozofia, ani psychologia tem bardziej, nie pomoże, co daj Boże! Bo każden jeden Heniutek, to filozof-kanciarz, a przemądrzały jakby się Kant’a naczytał, albo innego Plutona. Ale nie zdążyłam puścić…, tego co mą klatę przepełniło, bo mi dech zaparło, gdy znienacka zapytał:

- Kochanie, a czy ty byś...?

No, cholercia, myślę! Jak on tak może - kobiecie - “byś”!? Stary byk, ja też już nie sarenka… A on dalej leci z tem swojem monologiem żałosnem:

- Czy ty byś mogła o tech młodech piersiach zmilczeć? Bo chyba zmierzasz do kości - niezgody, które aż w oczy się u ciebie rzucają, a wiesz, że to mizerne jest…

Tu aż lapek mnie się zamknął z hukiem, zrobił przeciąg, że aż mi papiloty zdarł z głowy! Więc udałam się do lustra! Patrzę! No patrzeć nie mogę! No cycki (upsss!) witki opadają! Bo kiedyś to były inne… te lustra! A dzisiejsze, to tani (a właściwie drogi!) chwyt marketingowy! Wyszczuplające, aby kobitki je chętniej kupowały! Zdenerwowałam się strasznie tym świeżym olśnieniem, lustro zdjęłam, za szafę wcisnęłam…, bo nie dam się zwariować przecież, a już tem bardziej robić w balony (upsss!) w balona!

A teraz lecę! Otworzyli po sąsiedzku nowy sklepik z bielizną… Muszę czemś wypełnić... lukę… po Heniutku, bo w związku z jego wymiarami (upsss!) zamiarami umniejszenia mojech walorów, to ja mu szybko na czatowe zaczepki nie odpowiem! A potem to mu powiem…!

Do następnego czatu!


Obsługiwane przez usługę Blogger.