poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Opuszczona

Znowu do puszczy wracam - w zdjęcia.
W jedno szczególnie - tam opary
znad bagien snują się do słońca,
że aż przecieram okulary
pełna zdumienia, "cała w trawie"!
A już po chwili - jak dmuchawiec

rozwiewa sie chwycony pejzaż -
przez chwilę żył, by się odrodzić
w nowej odsłonie - tam gdzie rzęśli
skromność w promieniach słońca brodzi;
gdzie bluszcz lubieżnie pieści drzewo.
Ze wstydem wzrokiem zmykam. Jest coś

wyjątkowego w erotyku,
który się ściele nad strumieniem.
Nad tajemnicą godną sztychu,
nad moim nagłym zawstydzeniem,
że choć wyrastam z tego świata,
to bezrozumnie w nim się miotam.

Walczę z owadzim wściekłym brzękiem,
który oplątał ręce, nogi...
Klaskając w łydki myślę: pieknie!
Mijam ten kadr, by zboczyć z drogi,
tak naturalnej, w serce miasta -
do stóp tej puszczy nie dorasta!

I ja się kurczę do rozmiaru
ulic, betonu, okularów...

Nie puszczę z dymem

Ziemia paruje. Nocą przeszła
burza. Wezbrały ścieżki, drogi.
Piach zrysowany rwącym nurtem
za dnia wypieszcza bose nogi.
A w zagłębieniach - lustra wody -
do stóp rzucone dla ochłody.

Na bagnach koncert - brzęczą arie.
Ptactwo zerwało się do lotu.
Każdą komórkę ciała karmię
cudem natury. Bez powodu
zamykam szczelnie szczęście w dłoni -
jeśli się wymknie, nie dogonię.

Tatarak, mięta - rzekę stroją;
obłe kamienie - przysiąść. Chwile
topią codzienne niepokoje,
a ja pod słońce głowę schylam.
Badam palcami chłód; plusk gada
do mnie i ptactwa na biesiadach.

A nieopodal - starorzecze
gości łabędzie - rosną młode.
Podglądam z dala. Tu też szczęście
kołysze się na gładkiej wodzie,
czaruje kręgi, miga złotem.
Chowam pod żebra, by na potem

jak znalazł mieć, gdy jesień, zima...
Dym zamgli obraz, mknąc z komina.


czwartek, 3 sierpnia 2017

Tempora mutantur et nos mutamur

Od dawna już jej nie ma takiej, jaką była.
Świat zmienia się i zmienia... (łacińska maksyma)
i umie tak przygwoździć, aż kolana zgina,
albo przygnieść po duszność, która daje siłę.

Od dawna już z nieśmiałej harda i pyskata,
a z marzeń pozostały bujania w obłokach.
Choć nigdy nie umarła, nie mówi już: kocham -
naiwność zamieniła na ciszę. Po latach

tę ciszę też obróci wniwecz, w garstkę ziemi -
w najmniej spektakularny ślad po doświadczeniach.


Obsługiwane przez usługę Blogger.