czwartek, 30 kwietnia 2015

piąte koło na piątej stronie

pominę wyrazy, które widzi każdy:

koronkę na szyi ze świateł i cieni -
rzucają się w oczy widza za plecami;
iglicę po zygzaki na burzowym niebie,
chociaż strach podnieść głowę pochowaną w barki;
bukolikę z wakacji - wozy pełne siana,
chustki na w-pocie-czołach i sękate ręce;
kasztanowe pasemka; poezję w kieszeniach;
pierwsze zakichanie; w książce - czterolistne.

pominę wyrazy, by mnie nie minęły:

mrowienia na skórze; rześki haust ozonu;
sploty lniny w święta i pod lniną ździebłka;
żal, że włosy za krótkie i zbyt długie stopy,
a wiersz mi się skończył jak chłopak ze szkoły
(na początku do końca miał mi się rymować,
by po kartce się rozejść jak czarne na białym);
cztery listki na szczęście - wybryki trifolium -
piąte koło u wozu, piąta strona świata.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

W soczewce skupiającej horyzont

Ile już było omsknięć podczas marszu
na wyboistych i na prostych drogach?
Otwarte oczy, a jak po omacku,
mimo przestrogi.

Ile się w kuchni rozsypało soli,
choć sprawne ręce trzymały ostrożnie?
Mleka pod nogi ile się wylało,
choć dłonie mocne?

I ilu ludzi minęło na drodze,
choć szło się do nich?
Nogi zbyt późno nagle zawracały,
aby dogonić
i podać rękę, przywitać, uścisnąć,
zdążyć powiedzieć…,
aby wiedzieli jak bardzo się chciało
nie zbłądzić. Przecież
każdy ułomny, nawet choćby tylko
przez krótką chwilę.
Umiesz zrozumieć, że kluczenie normą?
Dopóki żyjesz -
rozsypywania, rozlania, minięcia -
potem gapowe
ciąży na karku i zaburza oddech.
Czas w dalszą podróż…!

I będą nowe omsknięcia na prostej,
na wyboistej, mimo, że poznana.
Otwarte oczy, patrz więc na potknięcia
bez oceniania.

Nie byłeś w kuchni, nie ty rozlewałeś,
nie twoje ręce drgnęły, upuściły.
Nie ty ze spodni piasek strzepywałeś,
nie bez przyczyny.


Każdy ma życie na własne błądzenia,
zatem powtórzę -
gdyś z nim nie błądził, proszę, nie oceniaj.
Skup się na drodze.

Obraz: Marek Żuławski-
Długa wędrówka


niedziela, 26 kwietnia 2015

dialog na dwa krzesła pomiędzy

usiedli naprzeciwko - autor z pustką w dłoni
czytelnik zajął miejsce (przysunął puste
krzesło by zająć nim ręce)

autor:
chciałem tylko zapytać czy pobędziesz 
mną ze mną 

czytelnik:
chciałem tylko wiedzieć czy umiesz mną 
pobyć we mnie 

autor:
chciałem powiedzieć że frazy to szeregi 
wątpliwości opatrzonych kropkami 
utwierdzonych wykrzyknikami 

czytelnik:
chciałem zobaczyć we frazach niewątpliwą 
pewność i stanąłem w kropce 
tuż obok ciebie 


unieśli się (wciąż naprzeciwko)
autor zwinął pustkę w rulon
czytelnik zwolnił miejsce (odsunął puste
krzesło by zająć nim ręce)
i poszli sobie do siebie


erotyk z jabłkiem

w raju nawet o zmierzchu mgła kładzie na rzęsach
wilgoć. i tą wilgocią od rzęs aż po stopy
ewa spowita jest cała. skrapla się na piersiach
by rosić i rozpływać pod ciepłem adama.

nieświadoma wygnania. nieświadom owocu,
przełyka jabłko - głodny - u podnóża wzniesień -
drżąco-duszno-gorących (lepka słodycz soku)
mgła przelewa jak mleko nad adagio ciała

ewy. oto i nektar - rozlał się - uniosła
i opadła. śpij adaś. lgnij ewka, oplataj
adamowe kolumny - posągowe uda.
rajskie drzewo cień rzuca. nie spali. do rana.
foto: "Adam i Ewa"-
Tamara de Lempicka

konfiguracja zakończona - pomyśl[albo]nie

ustawiają fotele - tak blisko lcd, na ile
pozwala nieograniczona płaszczyzna cyfr.
płaszczy się monitor. wiatraki romantycznie
[mmmm ech!] studzą nagrzane procesory
pędzą magistralami w układy wejścia/wyjścia.

trybią rzeczywistość. zacierają się ścieżki dostępu.
tyle wykrętów ile ciał na płasko na ekranie -
zbliżeń twarzy, pikseli. i niesie [się] fantazja
w poszukiwaniu identyfikatora pewnej sztuki.
a ona się rozwija - menu główne. [wygładzam
zakładki.] wiem, że gdzieś klucz_e_nie. dane

zakodowane, że można by gryźć klawiaturę,
myszkę na ząb, sztukę na ząb! niech trąci
fakturą bitową mapa. obrazki.com z filtrem
flirtu - ostrość rozmywa. freeware. a ja to:
vale! bardzo serdecznie i szczerze

skonfigurowana.


czwartek, 23 kwietnia 2015

Listek

Jesienna

Coś mi się śniło. Niech pomyślę...
Ach! Byłam chyba żółtym liściem.
Niosło mnie lekko nad aleją
w parku. A było to jesienią.

I nagle wpadłam wprost do czapki
(wpadając przy okazji w zachwyt).
Dzianina miękko przytulała
nerw każdy liściastego ciała.

Co było dalej? Nie pamiętam!
Wiem, że w osnowę wątek wprzędłam,
potem zgubiłam... Czy to chwytasz?
Zbudzona - w lustro. Jest! Kobieta!


wtorek, 21 kwietnia 2015

Cukier_kowo, czyli do kawy to i owo

Proszę Pana. Ja od kawy dzień zaczynam,
rozespana wstaję - boso do imbryka.
Filiżanka obłym kształtem wnika w klimat,
a pan pyta, czy dopięte mam guziki.

Woda syczy, para wznosi się pod okap.
A pan woli Arabikę, czy Robustę?
Już na blacie rozchlapana mała kropla…
A pan mówi, że gustuje pan w rozpustnej?!

Ach, errata? Masz na myśli rozpuszczalną…
Taki lapsus mimowolny, bez przyczyny.
Wczesny ranek i ta kawa... smak nachalnie
na znaczenie słów niechcący… Ja nie winię.

Potarmoszę... Oj! Pochwycę filiżankę -
tak, za ucho. Słodzę troszkę. Cukiernica
akantami opleciona finezyjnie.
Może dodam do naparu jeszcze szczyptę.

Mieszam łyżką. Czy zmieszana nieco jestem?
Cóż? Łyżeczka w dłoni drży (ciśnienie w normie?).
Mały łyk - ślinianki mlaszczą, że wyborny.
Łyżka dzwoni. Kawa stygnie. Słyszysz? Odbierz...!


e-wszystko

Przetarł monitor. Jpg nowiutkiego certyfikatu! Tyle godzin, dni wnikliwego analizowania witryn, portali społecznościowych, tematycznych, randkowych...! Nieprzespane noce i ta nowa choroba - chorpor! Ale było warto! Nawet koszt e-szkolenia i mozolne próby studiowania najcięższych sieciowych przypadków, nie poszły na marne.

Najciekawsze były wielokrotne tożsamości i e-psychodramy, w których raz był lizodupem, a za chwilę najgrubszego kalibru trollem, hejterem. Prowokował, wywoływał e-harce i netowe końce świata. Z pozoru tylko nie powiązane ze sobą.

Najlepsze były panienki z blogów. Po wrogich desantach na ich pamiętniczkach, z mimoz piszących ckliwe melodramaty przeobrażały się w kąśliwe suki z ulicznego happeningu. Sypały rynsztokowymi latynizmami i podwórzowymi zwrotami w stylu: "pier...l się, frajerze!" Zaiste - blogi były najlepszymi warsztatami dla rozgryzania dwoistości natur. Anonimowość zbierała tu żniwa poczucia bezkarności z jednoczesnym dążeniem do nietykalności; poczucia krzywdy z totalnym brakiem poczucia winy. Mechanizm empatii kwitł! TeWuA ocierało łzy z oczu zapłakanej - lewą ręką. Prawą brało zaś za pysk antagonistę, który chusteczkami Zewa Softis szykanował autorkę tekstu o niespełnionej miłości jej kota do suki sąsiadów. TeWuA wrzało, syczało, kąsało... W końcu cichło - po kilku najazdach na ich podwórka.

Na poetyckich też bywało ciekawie. Wystarczyło wyszukać taki portal, na którym moderatorzy spali. Albo taki, gdzie nikt nie moderował. Niezła jazda! Ciekawy avat, oryginalny nick, seria ogranych komentarzowych (najlepiej krytycznych) zdań i... poeci nie wytrzymywali ciśnienia. Ciskali...! Czym się dało - spod pióra - jak w Kabarecie Olgi Lipińskiej. Kwitła inspiracja, a wierszykom spod smyka urastał pazur. 

Certyfikat powędrował właśnie w załączniku do zaprzyjaźnionych e-terapetów.

Teraz tylko wyszukać fotę ładnej e-kozetki i podróż w www.terapia.siedz!!! www.e-psychol.com!!!

Wszystko na oścież...! Można być aniołem, można i diabłem! Diagnozować! Leczyć! Prognozy... Terminalne wyroki. Wszystko... Tylko zarejestruj się, zaloguj. Dobiorę się. Nieważne, kim jesteś - kobietą /mężczyzną/ hermafrodytą... Rozdziewiczę, albo rozprawiczę... Z lubością, z podłością... - z wzajemnością, przyjemnością. Na kozetce.

Wybrałem domenę - e-wszystko.


zwichrzone

życie targa za włosy
sczesuję wymówki i plotę

[...] warkocze na kolanach ciężarem [...]

różowa wstążka wiąże na supeł
dwa końce obaw o rozpuszczone
marzenia

jak wiatr wolne
jak ja - odporne
na rygor ostrego grzebienia

moty(wz)lot

sztuka latania nie wymaga
silnych pięt lecz lekkości
bycia ponad

siatki na motyle


poniedziałek, 20 kwietnia 2015

"A tych wagonów jest ze czterdzieści!"

W przedziale dla niepalących
zapytał zaspany pan:
Czy może Stara Miłosna?
(W przedziale był sam – pośród dam.)

Spojrzały po sobie zdziwione:
Czy do mnie? No gdzieżby, a skąd!
Zapewne do tamtej przy oknie –
 Wygląda jak kwiat, który zwiądł.

Miłosna – przydomek pasował
do każdej. Lecz „Stara”?! Jak mógł?!
Być może to ta w okularach -
nerwowo zrobiła: stuk-puk!

Pan grzecznie ukłonił się damom.
Pomyślał – z pospiechu zły kurs?
Wiadomo – czas leci jak wariat,
a pociąg jak pociąg - więc mógł...

W następnym przedziale pan pyta –
w nim może się dowie nasz zuch:
Czy może tu Nowa Ruda?
Dwaj łysi zrobili: stuk–puk...!

nie inaczej

samochód ruszył sprzed domu.
zostałam z psem - na balkonie,
z uśmiechem, świeżym wspomnieniem
i z żonkilami w wazonie.

zostały też ze mną sprawy
do załatwienia - czas nagli.
zwykłe codzienne krzątanie.
tych, którzy w drodze, już brak mi.

słońce uśmiecha się z lekka,
jakby mówiło: wariatko!
przecież jak zwykle tu wrócą,
by zasiąść do stołu z matką.

W obliczu wrzawy

Modlitwy mi przychodzą z trudem,
ale mam, Panie, ważną sprawę,
związaną z zagadnieniem "ludzie
i tolerancja". Więc na ławę:

Czy mógłbyś, z łaski swojej, chronić
mnie oraz kilka innych osób
od tych, co o nietolerancji
tak rozprawiają, że nie sposób

w obliczu wrzawy o wolności
słowa, przekonań, postaw, dążeń,
wyszeptać: "Ja mam inne zdanie…",
zaraz zakraczą, mózg wydrążą.

Będą się wzburzać i odczyniać,
wybijać z głowy, walić po niej.
Mówić: "Człowieku, tolerancja!
A tyś nie dorósł chyba do niej!
Tolerancyjny - ten kto z nami
tu oflagował się hasłami -
naszymi - ten ma tylko rację.
Ty mówisz ‘nie’, więc na kolację
w kaszy cię zjemy, heretyku!"
Wstecznictwo będą w głos wytykać.

I taką wolność nam zgotują
tolerancyjni. Panie, proszę,
oddal ode mnie tych krzykaczy,
no i od innych kilku osób.

niedziela, 19 kwietnia 2015

(S)porna typologia miłości

Pora na „miłość w porach roku”?
Więc muszę sobie włączyć muzę –
no jasne, że tę Vivaldi’ego!
Stalówkę w klimat nut zanurzę.
Dostroję piórko liryczności
do każdej „pory dla miłości”.

Już słucham wiosny, a forsycje
na żółto barwią mi erotyk.
A zaraz potem dumne róże
w płatki wtulają pąs pieszczoty.
Zima pobrzmiewa gwiazd dzwonkami
dla tej, co duszę miodem karmi.

Na deser jesień – toż to cymes!
Liryka przednia, bo dojrzała -
w majestatycznym równym rytmie -
w rdzawościach, złocie, pąsie ... - cała
skąpana magią, niczym wiosna.
Choć nieco bardziej już dorosła.


Niezbędnik

Poezja jest dla skner -
zachłannie kiszą słowa.
Niezbędne - woda, chleb -
te mogą odżałować.

Pigułka na paragrafy

Znowu napsuli zdrowo krwi
wszystkomogący urzędnicy.
Ci, którzy ustaw mają być
wykonawcami. Ponad życiem.

Fraza mi krzyczy: zdrowie miej
do orzecznictwa w chorym kraju!
I do cholery, wiej stąd, wiej,
dopóki możesz, z tego raju.

Lirycznie pisać? A psia mać!
Nawet poezja dzisiaj chora,
w której człowieczy twardy los
już nie znajduje promotora.

Kwiatki, motylki..., a gdzie myśl
dla tych, co potrzebują chleba ?!
Kto to uleczy?! Może wiesz?
Znachora lub szeptuchy trzeba?!

Mądrych wykładni twardych praw,
jak i tych praw - bez liku mamy.
Ojczyznę - jedną tylko, lecz
ukrytą pod paragrafami,

która dla swoich synów, cór,
te paragrafy dumnie brzmiące...
Znowu mi plącze się w ten tekst
"krzywda" i coś tam o "nawiązce".

Znowu zatruwa zdrową krew
 gorzka toksyna - już w obiegu.
Zamykam temat. łykam śmiech,
w którym wyczuwam coś słonego.

zapiski z twardego dysku

"bo wiotkie jest niezłomne" -
 więc o tym nie zapomnij,
gdy aura wróży burze,
złowieszcze błyski w chmurze...

gdy dęby łamie wiatr -
niejeden z nich już padł -
w ten czas się brzózka chyli,
by podnieść się po chwili,

z wdzięcznością zerknąć w górę,
za wiotkość tę dziękując.
"bo wiotkie jest niezłomne" -
pamiętaj - nie zapomnij.

Amnezja

Pewien mąż miał Spiritus na drugie -
a pierwszego zapomniał, więc w google
wniknął raz bezcieleśnie.
No i umknął niewieście,
tożsamości szukając zbyt długo.

po to są bogactwa

by biedny miał o czym marzyć.
bieda - by strach bogacz czuł.
obawy, by stać się odważnym,
odwaga, by wierzył w nią tchórz.

a wiara - by pogrzeb nadziei
nie dotrwał do końca - po grób.
zaś grób, abyś śmiał się z bogactwa
na koniec - wciąż licząc na cud.

jest miłość - wierzy i marzy,
nienawiść w malignie śni,
że cud się na końcu wydarzy,
choć grób z obu zdrowo drwi.

odpowiedź rodzi pytania,
a z pytań układa się wiersz.
by biedny miał o czym marzyć,
nim kropka zwieńczy tekst.

nie zrozum mnie

nie zrozum mnie źle -
adres w siódmym raju
nie należy do mnie.
nie spotkasz mnie tam.
wagabunda, tułacz,
w międzyświatach błądzę.
zbieram świty w worek,
w międzysłowach śpię.

nie zrozum mnie źle -
mnie bezdomność wiedzie.
nie należy do mnie
kołatka u drzwi.
przedreptuję ścieżki,
w międzyrajach krążę,
na rozstajach sypiam,
z wiatrem koty drę.

nie zrozum mnie źle.
ponad lub poniżej
spadam, lecę wyżej
niż bezludny raj.
w między się kołyszę,
zaplątana w ciszę.
szukam słońca w trawie
i znajduję mlecz.

nie zrozum mnie źle.
w międzysłowach śnię.
z wiatrem koty drę.
w trawie słońce - mlecz.

nie zrozum mnie źle -
w raju nie ma mnie.

(s)prawa rynku

nie ma tego złego co by nie wychodziło
na popas hurtem

aspołeczna istota pępek świata w centrum
koniunktury

uwaga: poszukiwana na rynku dobra passa
albo równowaga za i przeciw


r(el)acja

zwrotna - /bez/ bywa pod murem
z racji braku przepływu od - do
i w przeciwnym kierunku popłynie
kropelką nie mieszczącą się w układzie
współrzędnych

z perspektywy (po)komplikowanych
(ob)liczeń tylko oś zdaje się prostą
nawet (na szczęście) w punkcie przecięcia
oczekiwań


sobota, 18 kwietnia 2015

Skype me! - 14

Nie dziw się, że dawno nie skypiłam. W moim wieku trzeba dbać o kondycję, aktywność, a nie ślęczeć przed kompem. Ruch, ruch, ruch! Bo skrzypieć ani myślę!
Zawzięcie trenuję więc stawy. Zwłaszcza te żuchwowo-skroniowe. Jak? Ano na przemian - uśmiech - opadanie szczęki; uśmiech - opadanie szczęki…

A ostatnio to ta szczęka opadła mi na długo - kiedy moja przyjaciółka Gienia oznajmiła, że zamierza wyjść… No to ja pytam ją od razu, dokąd. A ona, że za mąż! Wtedy to mi jeszcze szczęka ledwie się zawiesiła, a opadła dopiero, kiedy usłyszałam, że jej wybranek miał już cztery żony! A Gienia uparła się, aby zostać piątą. Najpierw nie mogłam nic powiedzieć przez tę szczękę. Rozmasowałam i pytam: Czyś ty, Gienia, rozum postradała?! Toż jak on miał cztery żony i żadna mu nie pasowała, to on na pewno jest typem zdradziecko-niestałym i w ogóle żaden z niego materiał na męża!
A ona mnie na to, że nie, że spokojna moja rozczochrana, bo on to u cz c i w i e cztery razy owdowiał! Pytam ją więc, czy nie boi się za taki mąż wychodzić, grzebnąwszy w jego przeszłości, która perspektyw zachęcających nie roztacza. A rokować może…, a uchowaj Boże! A ona do mnie, że ja to uczciwości nie doceniam, że jej zazdroszczę po prostu tego szczęścia, którego się na starość doczekała. I że życie jeszcze przed nią, więc nie zamierza z niego rezygnować.

W imię Ojca i Syna…! Z siebie dosłownie wyszłam uczciwie trzasnąwszy drzwiami. Szczęka też trzasnęła, gdy huknęłam pięścią w brodę, aby ją nareszcie zamknąć. I ty wiesz co? Gdy opowiadałam o tym Heniutkowi, to on w tym momencie mi przerwał. Zaczął chrząkać i w końcu wykrztusił, że też ma ochotę na jakiś uroczy alians i że na Ochocie widuje taką jedną, która mu, nawet nawet, na Dzień Dobry odpowiada. Ale że po rozmowie ze mną to on ma spore wątpliwości w kwestii jej uczciwości… No bo ona to tylko jednego, świętej pamięci, uczciwie pochowała…

A teraz lecę uczciwie potrenować. Uśmiech - opadanie szczęki, uśmiech - opadanie szczęki, uśmiech…!


źródło foto:
http://natemat.pl/115327,odmladzanie-przez-cwiczenie-poznajcie-joge-twarzy

Alicja w krainie avatarów





Skusił ją świat, w którym wszystko jest możliwe,
a charakter pisma jak wolność wyboru.
Ogranicza tylko zero i jedynka,
nim wróci do klitki prywatnych upiorów.


źródło foto:
http://lucis.pl/2007/06/11/zdjecie-na-tekst/

czwartek, 16 kwietnia 2015

Bellum, pax rursum...[in amore]

Że gdzieś się wojna właśnie toczy o wyrazy
i oręż pióra szczęka, że aż głowa boli,
doszły mnie słuchy z tej i z tamtej frazy.
Ja, inter arma, jak słup soli stoję.

I jak na słupie - wisi mi taraban, werbel,
gdy lecą gęsto “uprzejmości” oraz wici,
peel z peelką na obrazach niczym woje -
jak Mały Rycerz contra ranny Kmicic.

Poranna kawa mi smakuje jak zazwyczaj.
Papieros też roztacza dymek po pokoju.
Może się znajdzie taki, co napisze
nową Trylogię - wreszcie, Wieszcze moi!

Poeci, bardzi, zoile, twórcy i krytycy!
Już się nie łamcie, że na świecie wredne plagi!
O piórka i stalówki się handryczcie,
nie wywieszając w tekstach białej flagi!

Nie angażujcie się w społeczne wątki, dramy.
Nie traćcie czasu na szukanie ważkich kwestii.
Bo w życiu najważniejszy wymóg arte,
zatem pro arte bądźcie jako bestie.

Honoru brońcie klapniętego Widzi Misia.
Spójrzcie jak noska ktoś uciera mu bezczelnie,
a oko dynda, słownie, na niteczce,
sypią trociny - rwie się beznadziejnie!

Wy walczcie sobie słownie, mownie, wyraziście.
A ja w tym czasie się pokrzepię łyżką cukru
Zamieszam w szklane, zburzę ciszę dzwoniąc w szkło.
Toast za miłość! Więc całujcie w drugie dno!


wtorek, 14 kwietnia 2015

'Gdy duch słabnie, pojawia się forma'*

* Charles Bukowski 


niech leję się przez ręce
przez palce przeciekam
a jeżeli do formy
to w kształcie człowieka

niedziela, 12 kwietnia 2015

Czerwony autobus




Dotarłam w dziesięć minut pod wiatę przystanku.
Parasol położyłam na drewnianej ławce.
Przez szybę umazaną aura niczym szklanka,
pod sklepem naprzeciwko pies waruje w aucie.

Tuż obok jakiś facet zawzięcie kartkuje
(przez ramię podpatruję: "Stepy Akermańskie").
Jakieś dziecko przerwało ciszę: "Mamo! Wujek!"
A w kącie wróżby lecą z rękawa Cygance.

Chodźmy, już czerwień widać - autobus zza rogu
wynurza, zjawiskowo rozbryzgując wodę.
Spod wiaty pokulona gromadka narodu

w ulewie w piruetach, aby suchą nogą.
Ten balet nie na deskach, krok w błoto - do przodu.
Powielam, błocę buty, przeskoczyć nie mogąc.

źródło:
http://rozmaitosci.com/komunizmu-problemy-z-estetyka/

sobota, 11 kwietnia 2015

niepotwierdzona

nie umiem się wyrazić. wyrażam więc ciebie,
gdy w pozie na kolanach w górę dźwigasz głowę.
kiedy śmiechem odczyniasz strachy i niemoce,
a nocą palisz światło, dzieląc na połowę
włos - wzdłuż - od nasady aż po rozwarstwienie,
skandując pewność siebie z akcentem na: tak - nie.

nie umiem definiować. stawiam hipotezy.
buduję z nich człowieka podobnego do mnie -
archetyp nieświadomy, że patrzę mu w oczy,
gdy ginie pośród tłumu, choć żyć pragnie w tłumie.
oddychać - pełną piersią. a ramiona kuli
w szpalerze pod zwieńczeniem przechodniów i ulic.

i zanim przejdzie - przejdę przykuta spojrzeniem
w przestrzeń, w której z pytania rodzi się zdumienie.


piątek, 10 kwietnia 2015

vitae magistra

tak toczy się historia jak nam ją napiszą
i dlatego tak trudno prawdę znaleźć w życiu -
ona jego magistra. takiej się wyuczysz
a do źródeł daleko i pod prąd tej vitae.

w meandry wpław. bez koła. ucz się lekko pływać.
patrz - tak wielu topielców, a ona - wciąż żywa.

czwartek, 9 kwietnia 2015

żartownisie

ponad nieśmiałość wyciągają dłonie
do potęgi podnoszą żart

statystyka fartu mówi
że jest wprost proporcjonalny
nie do śmiechu okoliczności

do ludzi

adresują równanie i rachunek
zawiłych zdań

na łaskę
na szczęśliwy traf

wtorek, 7 kwietnia 2015

Do ostatniej kropli

Pamiętasz jeszcze? Ja pamiętam,
chociaż wspomnienia, śliska sprawa.
Coś przeminęło, a drży jeszcze
jak kropla rankiem na źdźble trawy.

Niczym przez pryzmat czas rozwarstwia
odmienia barwy, oszukuje.
Jeszcze pamiętasz? Ja pamiętam,
ale nie pragnę wspomnień. O nie!

Już zapominasz? Ja umywam
ręce z tej kropli co poranek
i zapominać wciąż próbuję
barwy zapewnień - obiecanek.

Dmucham na zimne oczy rosy.
Dobieram czarno-biały klimat.
Czy byś pomyślał wtedy o tym,
że tak się pamięć dobrze trzyma,

że trzeba strącać ją na ziemię?
Aby grunt poczuć, gdy ponosi:
“Wszystko przez ciebie! I przeze mnie.”
Zapomnieć by, by nie przeprosić.

sobota, 4 kwietnia 2015

kilka słów które przyszły na święta

miłości zamieniamy na arytmie
marzenia w wielokrotne perspektywy
opcjonalnie - widoki na

regulujemy brzegi szerokich horyzontów,
stawiamy tamy tu i tam przeciekamy
w bezgranice pytań

a on wciąż ten sam
tak bosko otwarty na ludzi
tak ludzko przygięty pod człowiekiem



środa, 1 kwietnia 2015

simplement

dobrze że prima aprillis
można bezkarnie dealować teoriami
że koniec świata to nie koniec
cywilizacji w której człowiek człowiekowi tirem
węgielnym kamieniem pod ruchome bloki
z ciężarem właściwym

i że właściwie równia pochyla się prościej
od dźwigni wiary w siłę jednostajnie wznoszącą
ręce ku niebu

prima aprillis bywa kołowrotkiem
pogody - czasem trzeba by klinem

nawet prasa z hydrauliczną mocą
leje wodę a my przekładamy
nogę na nogę
szukając wyrazu dla braku słów


Obsługiwane przez usługę Blogger.