środa, 25 stycznia 2017

błękitny przypadek w szkle

skąd ta błękitna dominanta
w szkle zatopiona przez przypadek?
znak nieszczególny, choć widoczny.
może to ślad po eskapadach?

bujaniach w chmurach lazurowych,
które należy wybić z głowy?

wyedytować i odbarwić
tę kroplę niepoważnej barwy!

wyszarzyć - filtry w gotowości -
arctic lub denim, lub mercury.
korekta światło spłaszczy, sprości
i w szare się rozpłynie chmury

pacnięcie nieba przypadkowe,
które wypada wybić z głowy!

kropelkę niepoważnej farby,

którą należy serio - w karby.



niedziela, 22 stycznia 2017

z tytułem - cóż zrobić?

sprzedam ten tekst? kupujesz?
pierwsza fraza ostrzega -
nie powiem, za jaką cenę włożysz
niewymowność obaw w kieszeń.
strach przed utratą czego nie mam -
ukryję za meta(s)forę - patrz: wyje
do oślepiającego atrybutu księżyca.
boję się jasności, więc sprzedam?
a sobie w mrzonki powątpię - z nadzieją
wieczorem - w sweter wtulę i w niejasne
błądzenie pod tytułem /cóż zrobić?/

być może już masz podobny tekst - litanię
niewerbalnych pytań. może już pieścisz
krągłości pytajników - chowasz jak skarb
na niepewne później, na jednostki czasu
drżące pod żebrami: tik-tak / czy-tak?
bez końca bronimy się przed amen?

sprzedam ten tekst sobie. tobie dedukuję
wytrawne migdały. urastały od pierwszego
spojrzenia. graweruję na nich rzut
włosa dzielonego na czworo, na tysiąc
mikrokosmosów na sekundę,

na nieskończoną płaszczyznę chwili.
ona drży w tym obawnym świecie, a ja
chwytam ją jak poręcz, gdy chwieję się
pod słowami do wyszeptania. na ucho.

sobota, 21 stycznia 2017

crescendo

pójdziemy doliną
za chwilę - masywy wypiętrzeń -
topografia w której parują oddechy

w locie unoszę żebra
rozpinam most - chwyć

a na kocim grzbiecie
ciepłe mruczando
zakołysze

rozewrzemy nozdrza

uda się rozsmakować
haust powietrza zagęszczonego
do dwóch wykrzykników

La Valse Camille Claudelle

środa, 18 stycznia 2017

banalny wierszyk z klimatem

są takie myśli kawowe
od których dzwonią filiżanki
topnieją łyżeczki
i chłód umyka przez komin

są myśli - esencje
których odczyn nieobojętny
miesza się z uśmiechem

aż zima drży z obawy
przed gwałtownym ociepleniem

wtorek, 17 stycznia 2017

Onamudajki

***
Ona mu daje wciąż do myślenia,
a on jej daje powody.
Pewnie wymiana będzie niezmienna,
niczym na młyn lanie wody.

***
Ona mu daje, aż lecą iskry,
a on jej - zdrowo popalić.
Jest to powodem, że dnia pewnego
może ich gniazdko się zająć.

***
Ona mu daje, a on się wzbrania,
jakby i było przed czym.
Więc się zabrała za stertę prania,
rzuciwszy przez zęby: Nie-chcic!

***
Ona mu daje, czego jej zbywa,
a on to - bach! Między bajki!
Pewnie i morał by dopisała,
ale na razie wystarczy.


 --------------------------
"Onamudaj - jeszcze nieusankcjonowany obecnością w słownikach terminów literackich, ale już posiadający swoją krótką, lecz burzliwą historię, gatunek literacki przynależący do nurtu poezji niepoważnej, miniaturka liryczna, o satyrycznym, choć niekoniecznie, wydźwięku. Stanowi parafrazę, trawestację, lub parodię drugiej strofy ballady Adama Mickiewicza - "Świtezianka". Napisany zazwyczaj, jak pierwowzór, strofą stanisławowską." źródło: http://www.parlicki.pl/Onamudaje
niedziela, 15 stycznia 2017

romance i wiatr

a gdybym chmurką była, która wzrok przyciąga?
tą, której tak ciekawie właśnie się przyglądasz
i ździebłko świeżej trawy przygryzasz, skupiony -
czy wtedy znaczyłabym więcej, niż miliony
istnień w ekosystemie cienistej przesieki?
a może byś przytrzasnął gwałtownie powieki,
bym więcej nie mąciła chwili z żuciem trawy?
czy gdybym była chmurką, wzrok byś we mnie pławił?

tu wiatr zaszumiał: szaaa
i porwał pytania,
by wietrzniejszymi nie były
od jego szemrania.

a gdybym cieniem była pod drżącą leszczyną,
czy wzrok byś na mnie zwrócił, wiedząc, żem dziewczyna?
czy nadal byś orzechy leszczynowe łuskał,
czy może byś zamarzył, aby musnąć usta?
gdy drżałabym, jak listki u zwieńczenia lasu,
czy chciałbyś uspokoić, utulić zawczasu?
i słuchać tajnych szeptów, i w pośpiechu szeptać?
czy odszedłbyś bez słowa, pomyślawszy: nie tak...

a wiatr zaszumiał: szaaa,
zagłuszył pytania,
abyś ich nie usłyszał,
nie zmącił wahaniem.

czwartek, 12 stycznia 2017

dialog z czapką na mrozie

można by ze sobą rozmawiać
jak się czujesz i czy wszystko...
u ciebie - poziom troski może być
rosnącym znakiem zapytania
pod wpływem zapotrzebowania
na ciepło a zima może nagwizdać
w szalik nim spłynie

zatem jak się czujesz w apogeum 
mrozów i czy u ciebie... w piecu huczy
w uszach wiatr a w kominie poezja
pod tytułem ja i ja - czyli my
w retorycznej figurze z jedną czapką


można by dodać drugi głos który zapyta
zanim odpowie co u ciebie i czy słychać...


środa, 11 stycznia 2017

bez widoków

wyznaczam perspektywę
i kładkę kiedy
nie ma mostu

bajka z toposem podróży

ze złudzeń nowy dzień się budzi.
akcentuj na przymiotnik: “nowy”.
i na to, że do rymu z “ludźmi”,
i że ten rym jest tak typowy,
jak to, że uśmiech - mimo wszystko
jest do złudzenia ludziom bliski.

choćby wycieczką w raj dziecięcy -
podróż trwa tyle co westchnienie.
a bilet kupisz bez pieniędzy.
wrócisz do siebie - w światła, w cienie -
niczym z wyprawy na kraj świata,
na którym wierzba rosochata

witkami plotła różne dziwy
o tym, że prawda jest mocarna;
że koniec bajki jest szczęśliwy;
że szczerze kocha tylko wariat,
nim ze złudzenia dzień go zbudzi -
taki typowy w świecie ludzi.

sobota, 7 stycznia 2017

Gruszka jest gruszką

tyle w świecie się dzieje, że chwytam wyrazy
w locie i w międzyczasie; w przerwie - od, bądź - na.
że siebie mi przemilczeć w obliczu emfazy -
każdy akcent jej nośny jak odnośny świat.

o sobie tylko powiem - zwą mnie Gruszka
i już!

tyle w tobie się staje, bądź tyle zamiera
w ulotności sekundy przechwyconej z dnia.
że mi siebie przemilczeć, albo zaśmiać do sera,
zgłoski w chichot ułożyć lub wygłuszyć do cna.

o sobie tylko powiem - zwą mnie Gruszka,
więc cóż?

tyle w nich - onej, onym. nie wypada się babrać
w swoim ‘ja’ oswojonym jak właściciel przez psa.
że mi ‘ja’ to przemilczeć wobec nich - o nich teraz,
póki jeszcze w tej strofie wrze i modli, by trwać. 

o sobie tylko powiem - mnie zwą Gruszka
co rusz.

tyle we mnie co w gruszce - soku, miąższu, ogryzka,
że nie warto, nie trzeba, nie wypada na ząb.
świat na zewnątrz jak rzeka, morze, kosmos (zamyślam).
ja na zewnątrz trywialnie szukam pestki, więc w głąb!

a o sobie, że Gruszka jest gruszką, jest gruszką...
tylko “róża jest różą, jest różą…”*. nim mróz.


-------------------
 *G. Stein

niedziela, 1 stycznia 2017

Mój świecie VII

Mój świecie! Zmieniasz mnie u schyłku
roku. Nadzieje mi malował -
jesienią, jak czerwone liście;
u progu zimy - pierwszym mrozem.

Mój świecie, zmieniasz - mnie i siebie.
Choć ziemia zmarznąć nie zdążyła,
jak ja. I chociaż nie powinnam,
w uczucia wyższe chucham. Siły

daj mi, gdy świat mój się wymyka
w korowód tańcem kołysany...
Choć nie mam nawet płakać po kim,
nie znaczy, że łzy nie wezbrały

za cieniem świata, który odszedł.
Szukając ciepła, pod powieką -
tę, która parzy - zaraz otrę
i pójdę w dal, by już nie czekać.

na dowód

stanie się co nam pisane
choćby wiatrem na kominie
może w gwiazdach
może na wodzie

stanie się
zanim przeminie
i nim piasek się przesypie

chwyćmy ziarnka - one życiem
choćby uwierały w bucie -
pokochajmy to odczucie

które daje nam dowody
"jesteś / jestem"
"życie? życie!"

moje buty

tyle do popełnienia głupstw!
choć “głupstwo” - nietrafione słowo.
wszystko mi mówi - zrób coś, zrób,
choćby stukali palcem w czoło
i przesądzali - “brak rozsądku
w tym absurdalnym z gruntu wątku”.

pan A: 
patrz przeto, z czego chleb!

pani B: 
nie bierz się za to, moja droga.
fałszywy krok i co? na łeb!

pan C: 
przeceniasz siły, brniesz w utopię.

pani D: 
jak chcesz pod rynnę - do cna zmokniesz!

(...)

a “głupstwo” - nietrafione słowo;
więc nie kupuję! wnoszę sprzeciw!
bez rynny można się utopić,
nawet gdy wody nie uświadczysz.
wszystkim literom alfabetu
z uporem powiem: moje głupstwa!
i życie moje, no i buty,
i rynna - pełna, albo pusta,
jak los, kręcony w szklanej kuli.
chwycę i może mnie przytuli
wbrew rozsądkowi. chociaż raz!
miast siebie, rozczaruję was.

Obsługiwane przez usługę Blogger.