piątek, 23 września 2011

od zmysłów

nie bronię nastoletniej wiary
imaginacji wczesnych śnień
na zimno z rozpuszczalną kawą
otwieram coraz starszy dzień

zamykam oczy, drążę skałę
nakładam serio czarny tusz
prostuję plecy obolałe
na szorstkie słowa gładki plusz

między naiwną blond pluszanką
a najwredniejszą z wrednych bab
wciąż lawiruję bez trzymanki
śmieszy i straszy małpi gaj

kiedy zamykam dzień na kłódę
zmywam zeschnięty kokon z rzęs
na nowo nastoletnią modłą
śmieszny liliowy wącham bez

jest dubeltowy, tłuste grona
omal nie kapią wprost na stół
ślinianki dziwią się, że słone
z dozą goryczki w lila - róż

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.