sobota, 31 grudnia 2011

Spotkanie

Wskazówki zegara zbliżały się do układu godziny 12. Nadchodziła pora dawno umówionego spotkania. Ulice otuliły cienie domów, zarysowując magicznie wyolbrzymione, groteskowe kształty. Magia zdawała się przenikać każdy zakątek miasta, tajemnicze bramy, ślepe uliczki, parki i skwery... Cienie majaczyły wszechobecnym sekretnym klimatem zimowej nocy...

W świetle staroświeckiej latarni pojawiła się sylwetka eleganckiego starszego pana, ubranego w tweedową jesionkę, biały szal i stylowy filcowy kapelusz. W rytm jego kroków migotały błyski szykownych lakierek i srebrzystej gałki wysłużonej już nieco laski. Zatrzymał się nieopodal ławki i skuszony jej zachętą do odpoczynku, przysiadł, odchyliwszy połę płaszcza niemal teatralnym gestem. Wszystko wskazywało na to, że czeka - zerkał dyskretnie na zegarek z dewizką, a laską rysował niewidoczne esy - floresy na trotuarze.

Minęło kilka chwil i w jego kierunku począł zbliżać się cień młodego chłopaka. Cień poruszał się energicznie, zdradzając werwę i animusz charakterystyczny dla młodych entuzjastów. Jego krokom towarzyszyło łobuzerskie pogwizdywanie wesołej, skocznej melodyjki. Na sobie miał modną, ale nie szpanerską kurtkę, szalik bezpretensjonalnie łopotał na wietrze, a zawadiacko przechylona czapka ledwie utrzymywała się na czubku głowy, ukazując zmierzwioną czuprynę.

Mężczyzna wstał z ławki i z dystynkcją uchylił rondo kapelusza na powitanie. Chłopak rzucił bezceremonialne: "sie ma!" i chwycił za dłoń starszego pana, potrząsając nią energicznie.Po chwili przedstawił się:
- Nazywam się 2012 i jestem tu nowy. Byliśmy umówieni... Miał mi Pan wyjaśnić jak i co..., gdzie i kiedy... itp..., itd...
- Moja godność 2011. Witam serdecznie. Przejmiesz o północy moje obowiązki, młodzieńcze. Powierzam ci ważną, odpowiedzialną funkcję. Moja kadencja właśnie dobiega końca. Mam nadzieję, że ludzie ocenią mój trud i wkład pozytywnie...
Kolej na ciebie, następco. Nie zawal niczego, nie bagatelizuj. Bądź skrupulatny, sumienny i wytrwały. Przynieś ludziom masę radości, spełniaj ich życzenia (o ile będzie to możliwe). Czyń wszystko tak, by podsumowano cię życzliwie i ciepło.
Pamiętaj: Tak jak ja masz tylko jedną, jedyną kadencję!

W tym momencie zegar na ratuszowej wieży jął wybijać północ. Jego dźwięk był donośny, a ton szczególnie wesoły! Niemal natychmiast zawtórowały mu wystrzały petard - charakterystyczna palba napawająca nadzieją i dobrymi myślami. Zagłuszyła dalszy przebieg rozmowy. Na niebie pojawiły się migające, wielobarwne światła, przecięły ciemność, nadając miastu bajeczne barwy i ekspresję. W uliczkach i na rynku unosił się zapach dymu z odpalanych petard. Ludzie, którzy wylegli przed domy i na place, otwierali butelki szampana, gromko pokrzykiwali i wiwatowali! Niektórzy śpiewali głośno, a nawet tańczyli.

Nikt nie zauważył dystyngowanego staruszka, który z uśmiechem powędrował w głąb miejskiego parku i tam rozpłynął się pośród cieni drzew... A drzewa chyliły przed nim konary z szacunkiem i wielką estymą... Młody chłopak natomiast rzucił się w wir rozbawionego tłumu, by szaleć do białego rana..!

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.