wtorek, 3 stycznia 2012

Oby nie gorszy

Tupały drewniaki. wykładzina nie tłumiła kroków przemierzanych w pospiechu wzdłuż korytarza. Na sali tylko mała lampka rozsnuwała żółtawe mdłe światło. Babcia obok chrapała, od czasu do czasu przerywając ten dźwięk boleściwym "ojojoj..." Dało się przywyknąć i nie zwracać uwagi. Gorąco. Termostat grzejnika nie dawał się nijak uregulować i pot przyklejał włosy do karku pod ortopedycznym kołnierzem. Przed oczami tafla okna - jasna noc i rysunki fajerwerków. Piękne, kolorowe, zamaszyste i jakieś nierzeczywiście radosne - bez zapachu szczelnie odizolowanego zamkniętym oknem.

Weszła pielęgniarka - biały anioł z kroplówką w ręku. Sięgnęła po lateksowe ochronne rękawiczki. Dobrała się do centralnego wkłucia w przedramieniu babci.
- Boli?
- Pewnie, że boli! Zawsze wam to mówię...

Wyszła, gasząc zapalone uprzednio jarzeniowe światło, które świeciło prosto w oczy i burzyło obraz zatrzymanych w pamięci fajerwerków.
Marzenka obudziła się i jak zwykle zagadała o ucisku pod czaszką, który jeszcze niedawno nie dawał jej spać.

Znowu można śledzić barwy i taniec podniebnych świetlistych kompozycji. I wypowiadać w myślach życzenia, aby na drugi rok babcia.., aby Marzenka...
Noc mija, tupot na korytarzu, salwy i już nowy. I już senność...
I już ranek jak inne - szósta, temperatura w normie.
Marzenka gorączkuje.

Dobrze, że za korytarzem, na klatce schodowej można po staremu zapalić fajka. Bo nie było noworocznych postanowień; jedynie myśl: oby nie gorszy od poprzedniego!

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.