wtorek, 3 września 2013

Turnus

Zegar kwiatowy w Ciechocinku
krzyczał barwami, że już pora
na to i owo... Pan Anatol
ruszył na podbój z sanatorium.

Tuż przy fontannie, gdzie łabędzie
białe i czarne brylowały,
oczami wodził po ławeczkach
- tam kuracjuszki przysiadały.

Łypał na lewo i na prawo,
aż wychodziły oczy żabom.

Dostrzegł kobitkę w kwiecie wieku
i z kwieciem w lnianym kapeluszu.
- Ta w sam raz dla mnie – wnet pomyślał.
Nie brakło panu animuszu.

Wyprostowany, pierś do przodu,
na ustach uśmiech numer cztery...
i oczywiście - te skuteczne
powtarzać w myślach jął bajery.

Krok juz wydłużył, zmrużył oczy
i do kobitki dzielnie kroczy.

- Dzień dobry. Pani tak samotnie
w Zdrojowym Parku...? Czy to znaczy...,
że los nam kazał się tu spotkać,
turnus dla dwojga nam wyznaczył?

Tam niedaleko Jaś z Małgosią
w fontannie – tej dla zakochanych
nas do kompanii zapraszają ...
Czy jakieś szanse mam u pani?

Głowę uniosła kuracjuszka:
Azaliż jestem to ja wróżka?!

Walizki muszę rozpakować.
Dopiero wczoraj tu zjechałam.
Pięć dużych stoi w przedpokoju,
podręczna torba – całkiem mała.

Dzisiaj wieczorek zapoznawczy
- tańce i liczne panów grono...
Tak mi mówiły koleżanki,
że na parkiecie gęsto ponoć.

Ja pana nie znam, skąd mam wiedzieć,
czy przyjdzie nam tu razem siedzieć?!

Czy gadać dalej, ciągnąć wątek?
Anatol nieco się pochylił.
Szepnął coś w uszko kuracjuszki
(obiecał? – kroku nie pomyli?!)

Nieważna kwestia. Ważny efekt.
Już idą razem ramię w ramię.
Do tężni, potem do kafejki,
by lepiej poznać się przy kawie.

Ważne: nie powie nikt, że ciapa,
co tylko Ischias u wód złapał!

Pani nie powie: turnus mija,
a ja na ławce wciąż niczyja!

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.