sobota, 11 lipca 2015

wiatr




chociaż nadyma się, nie gardzi.
choć świszcze, to nie zawiść w dźwięku.
wolny od zawsze od małości -
nie da się zamknąć go w pudełku,
zaszufladkować.

on nie segreguje
ludzi - każdego obejmuje -
tego w krawacie i w t-shitr’cie,
w wysokich szpilkach i bosego.
choć nigdzie nie zagrzeje miejsca,
z każdym przepije strzemiennego,

by wrócić - wierny, jak nikt inny.
stąd wersy się składają w hymn i
jak wiatr szukają zaczepienia,
by nie porwało ich zwątpienie,
że wszystko inne spada grudą
na wieko - w wieczność. i w ułudę

skrzydeł wiatraka. wiatr zawieje
i wszystko wkręca w beznadzieję,
co miało skałą być, opoką.

chociaż nadyma się, nie gardzi.
przy tobie, choć nie trzymasz w garści.
i twój na zawsze, chociaż wszystkim
oddany wraz z szelestem liści,

łkaniem w gałęziach,
z drżeniem szyby...

wiatr przejmujący.
wiatr. prawdziwy.

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.