czwartek, 4 sierpnia 2016

Wyciszona ona

Od "więc" się zdania nie zaczyna,
wiec mogę po powyższym wstępie
powiedzieć: więc tu się zacinam,
nie puszczę pary wiecej z gęby.

Zacięcie panu chcę powiedzieć
(swoim milczeniem, oczywiście):
do powiedzenia nic już nie mam
i stawiam kropkę zamaszyście.

I nigdy panu już nie powiem,
że pan się zaciął (przy goleniu),
bo prawda goła zawsze milczy
wbrew ogólnemu nastawieniu.

I kłócić się nie będę z panem
o żadne prawdy i półkłamstwa.
Stężałam w ciszy, a pan mówi,
że "w końcu spokój". A to draństwo!

I już bym chciała bardzo krzyczeć,
ale zacięłam się zacięcie...
Więc wzięłam kartkę i skrobnęłam,
że przez zacięcie ma dziś szczęście.

I że nie życzę sobie żadnych
minirozmówek, ani maxi,
i że na kartce tak dosolę,
że aż wyskoczy z miękkich kapci.

I że się więcej nie odezwę,
ale odezwę mu napiszę,
że skoro taki wygadany,
to ja mu wyszykuję ciszę.

Już ani słowa... -" Wiesz, Kowalska
kupiła buty, jak te twoje
i tak jej ładnie w tych obcasach..." -
i zamilkł. Słowem - w samą porę,
bo mój słowotok nie wytrzymał
i się zatrzymał na "Gadzina!!!"

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.