niedziela, 3 kwietnia 2011

między słowem a drżeniem

kiedy umilkną głuche echa,
wystygnie gejzer, noc przeminie.
gdy już doczekam się nie czekać,
z nurtem spokojnie znów popłynę

naniżę nowe lekkie dźwięki
na cienkie nitki, choć też nowe.
krzyki okrzepną wobec ciszy,
włosów nie będę rwała z głowy...

podołam zamknąć mądrym zdaniem,
konkluzją, obrośniętą w mądrość,
ten ciąg wyrazów, to gdy - banie,
ten wir wypadków nieprzytomny?

wciąż nie znajduję antidotum.
wciąż w stogu szukam słusznej igły,
którą pozszywam rozszarpany
spokój przez rozwrzeszczane: nigdy!

"jutro" jak wczoraj się panoszy,
"dzisiaj" w gorączce pali żarem.
szczęśliwi, którzy w takich chwilach
na brak nadziei mają wiarę.

oswajam wartki nurt i jeszcze
to, w co uwierzyć trudno, mimo
zdarzeń wyrwanych spod kontroli,
chcę poczuć smak mocnego wina,

miast winny ocet wciąż kosztować,
on rodzi wiersze gorzko-cierpkie,
choć to zaledwie rejestr, słowa...
pulsują tylko drżące ręce
 Fot. Eva Rubinstein - Dłonie poety

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.