wtorek, 16 sierpnia 2011

Wiedźma


Miała przepastny tygielek na czarów wymiar w sam raz,
magiczną kulę i miotłę, i starą kuchenkę na gaz.
Czarować umiała niezgorzej - polityk zazdrościć jej mógł
(ten znany - z telewizora, co głupstwa bez tołku plótł).

Umiała upichcić eliksir dla jednej osoby lub dwóch,
na gwałt podgrzać go w mikrofali, nim chętny przestąpił przez próg.
W lodówce chłodziła składniki niezbędne do mikstur i brej,
a każdy w miasteczku powiadał, że laska z tej wiedźmy, że hej!

Cóż? Wiedźma, jak wiedźma - niezgorsza i łebska babka - no ba!.
Czarować umiała na tempo i drapichrusta, i lwa.
A zwłaszcza salonowego, co nosił ciut  zdarty wciąż frak,
i jeszcze psa na kobiety. Jak czary, to czary - a jak!

Jej babcia szacowna też miała ten sam dobrej wiedźmy węch, nos...
Codziennie jej powtarzała wiedźmową zasadę na głos:
Pamiętaj, że moce nieziemskie mieć będziesz ogromne, lecz bacz,
by nigdy się nie zadurzyć, bo przyjdzie ci  rwać włosy z łba.

Słuchała jej wnusia z powagą, przysięgę złożyła - na cześć,
że nigdy, przenigdy z miłości nie będzie palących lać łez.
I stało się jak obiecała - jej serce zastygło na głaz -
do czasu, gdy zjawił się wiedźmin (przystojny), dla wiedźmy w sam raz!

Podjechał na parking Audicą tak śliczną, że aż brakło słów,
a wszyscy mu w pas się kłaniali i czapki ściągali ze łbów.
Wiedźminka łypnęła nań okiem - ach, rocznik niekiepski i stan!
I dziwny traf, chociaż bokiem, lecz utkwił jej w duszy ten pan.

Ukłonił się czarownicy - czarownie jak tylko się da,
zaprosił szarmancko do fury: No wlazuj szybciutko, Madamme!
Spuściła oczęta wiedźminka, a pąs na policzkach już kwitł
i talent do zaklinania, jak lodu sopelek gdzieś nikł.

Nie powiem wam co było dalej, ni jaki historii the end,
lecz pointa się sama nasuwa: od czarów silniejszy jest trend!
Toż i czarownica najlepsza nie oprze się, gdy kusi szpan,
ewentualnie się trafi nad wyraz przystojny - cool czart!

2 X skomentowano:

Barbara Deckert pisze...

Elciu, pod tym względem, chyba nic się nie zmienia - tak było, jest i będzie. Czarujące czarownice /bez skrupułów/ i zawsze chętni na zaczarowanie wiedźmini. Jednym i drugim mało...

Aranek - Teresa Fejfer pisze...

Elu, świetnie:) Można się skutecznie uodpornić po przechorowaniu - czar powraca wzmocniony:))))

Nie posłuchałam prababki
i wsiadłam kiedyś w furę
przyszło mi zebrać manatki
i sprzątać łysą Górę.

Odtąd na wszelki wypadek,
miotła jest mi ostrogą,
musiał by być kaskader
by zmierzyć się z moją nogą:))))


Obsługiwane przez usługę Blogger.