niedziela, 22 lipca 2012

Spisane w pośpiechu

Codzienna droga przemierzana
 między mamony srogim okiem,
 między pogonią za ulotnym
 dniem, w podążaniu krok za krokiem

 wije się, tańczy, ginie w dali,
 prowadzi jak niewidomego.
 Po drodze słońce kwiaty chwali,
 a człowiek prosi: Chroń od złego.

 Czasy znacząco przyspieszyły,
 obroty, wir, kołowrót zdarzeń,
 na oślep pędzą dni, godziny,
 a między nimi błyski marzeń.

 Chwytane w locie niecierpliwie,
 by adoptować, przyhołubić,
 a w tej gonitwie mimochodem
 to najważniejsze gdzieś się gubi.

 Do garnka coś by trzeba włożyć,
 coś wdziać na siebie, kształcić dzieci,
 a rzeczywistość swym zwyczajem
 złośliwie w ucho zgrzyta, skrzeczy.

 Z drugiej zaś strony gdzieś głęboko
 nierównym rytmem komorowym
 ten gładki mięsień bez pardonu
 zapala myśli kolorowe.

 Pytanie męczy, kiedy wreszcie
 nastąpi czas, który rozdzieli
 zwyczajny mętlik zagoniony
 od snutych nocą, w snach, idei.

 Może gdy siwe włosy bielą
 ozdobią pochyloną postać
 wówczas odkrycie i Eureka,
 że droga ta jest przecież prosta.

Bo czyż to trwanie nieustanne,
 te walki, boje i potknięcia
 nie są istotą, celem, treścią
 i niezbywalną życia częścią?
http://zryznar.republika.pl/house-of-life-and-death/index.html

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.