sobota, 5 lipca 2014

w nawiasie

w przelotnych deszczach, w krótkich chwilach,
gdy burza zmywa błogi spokój,
w lecie, co nazbyt szybko mija
ze zmienną daty - liczbą roku -
oswajam się, by znów zbuntować
uległe - wbrew naturze - słowa.

zmieniam kolory i nastroje,
retusz na stare zdjęcia kładę.
wracam do siebie po ucieczkach -
przemierzam zwykłą amfiladę
z drzwiami bez końca i bez kluczy,
która pokory ciągle uczy

wobec pogody zawirowań
i nagłych trzaśnięć o framugi
na oścież zostawionych skrzydeł.
wiatr wwiewa niespłacone długi
za uśmiech słońca - dzierżawiony,
za życiodajny cień jabłoni.

za wodę, w której trzeba płynąć,
zgasić pragnienie, umyć ręce.
za niespełnione myśli, czyny,
za to że chciałam czegoś więcej
od słońca, deszczu, wiatru, burzy...
(w nawiasie puenta się rozchmurzy.)

Źródło: sosnicka.blogspot.com

2 X skomentowano:

Aranek - Teresa Fejfer pisze...

Elu dobrze że chociaż trochę w puencie wyjrzało słoneczko pomimo że nawias zamknięty - ja też często ostatnio myślę że najpierw szkoła pod górkę , teraz rzeka pod prąd no i na końcu każą mi wleźć na najbardziej stromą górę w klapakach (cholera). Ale nic to - przynajmniej człowiek ma przyzwoita figurę od uprawiania życiowego sportu.
Buziaczki Elu - lubię Twoje wiersze, za ich mądrą treść :)

Ela Gruszfeld pisze...

Tereniu, wytrenowanej zawodniczce i klapki nie przeszkodzą. Dzięki za dobre słowo. :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.