sobota, 5 marca 2016

do jutra

chciałabym uciec, bo smutno mi, Panie -
milczeć nie umiem. krzyczeć? lecz do kogo?
i gdzie - też nie ma, więc nastawiam pranie,
by sprać, choć z rzeczy, schizmę, jad i wrogość.

słodzę herbatę - lek na cierpką gorycz.
smutno mi, Panie, więc nakładam uśmiech -
liczyć przestałam, który już z kolei
(właśnie wyjmuję z pralki białą chustkę -

zasadna wilgoć i zniknęły plamy.)
wieszamy.

ktoś dziś psy wieszał na nim, na niej, na nas...,
topili w łyżkach i w szkle zatapiali...
do miski właśnie wyjęłam podszewkę -
po co mi ona? nie zda się już na nic.

(zasadna wilgoć i zniknęły plamy.)
wieszamy?

bęben już pusty. z lekkością się kręci
ledwie muśnięty. nie zamykam. przeschnie.
idę rozwiesić, pozajmować ręce
niczym automat - równo. zanim westchnę,

że uciec bym chciała, bo tak, Panie, smutno.
byle do jutra.

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.