wtorek, 11 października 2016

Skype me! cz.15 - Niebezpieczne związki. Frazeologiczne...

Wiesz co? Mówię wczoraj do Heniutka:

- Heniutek, ja to nie wiem co Ty w sobie masz, że wszystkie moje koleżaneczki strasznie mi ciebie zazdroszczą. I tylko cięgiem: "A Heniutek to, a Heniutek tamto…, a co u Heniutka, a czy jeszcze tobą zajęty, bo gdyby nie, to one, owszem, one by! Tak choćby z braku zajęcia..."

I wiesz co mi na to Heniutek?

- A podasz mi na nie wymiary? Oj, znaczy namiary - wybacz mi lapsusa - to wszystko przez te bliskości… językowe! Znaczy - związki…, które z niczem, poza frazeologią, się nie wiążą…, absolutnie!

Pomyślałam (o tech związkach, z przeproszeniem, frazeologicznych), że Freud by się uśmiał! A głośno zapytałam, w związku z czym on o tech związkach i wymiarach… (upsss!) namiarach się wyrywa, niczem serce z młodej piersi do mariażu. A on mnie na to, że te wymiary (upsss!) namiary, to mu tak od chcenia (upsss!) od niechcenia do głowy przyszły i że tak w ogóle to on nic nie chciał przez to złego wyrazić. I że wyraźnie to ja jestem zazdrosna, bo stara, a głupia, a on nie jara się (upsss!) nie jarzy, czemu.

 No trzymajcie mnie mocno, bo jak zaraz puszczę…, czego nie utrzymam, to mu żadna filozofia, ani psychologia tem bardziej, nie pomoże, co daj Boże! Bo każden jeden Heniutek, to filozof-kanciarz, a przemądrzały jakby się Kant’a naczytał, albo innego Plutona. Ale nie zdążyłam puścić…, tego co mą klatę przepełniło, bo mi dech zaparło, gdy znienacka zapytał:

- Kochanie, a czy ty byś...?

No, cholercia, myślę! Jak on tak może - kobiecie - “byś”!? Stary byk, ja też już nie sarenka… A on dalej leci z tem swojem monologiem żałosnem:

- Czy ty byś mogła o tech młodech piersiach zmilczeć? Bo chyba zmierzasz do kości - niezgody, które aż w oczy się u ciebie rzucają, a wiesz, że to mizerne jest…

Tu aż lapek mnie się zamknął z hukiem, zrobił przeciąg, że aż mi papiloty zdarł z głowy! Więc udałam się do lustra! Patrzę! No patrzeć nie mogę! No cycki (upsss!) witki opadają! Bo kiedyś to były inne… te lustra! A dzisiejsze, to tani (a właściwie drogi!) chwyt marketingowy! Wyszczuplające, aby kobitki je chętniej kupowały! Zdenerwowałam się strasznie tym świeżym olśnieniem, lustro zdjęłam, za szafę wcisnęłam…, bo nie dam się zwariować przecież, a już tem bardziej robić w balony (upsss!) w balona!

A teraz lecę! Otworzyli po sąsiedzku nowy sklepik z bielizną… Muszę czemś wypełnić... lukę… po Heniutku, bo w związku z jego wymiarami (upsss!) zamiarami umniejszenia mojech walorów, to ja mu szybko na czatowe zaczepki nie odpowiem! A potem to mu powiem…!

Do następnego czatu!


0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.