środa, 13 sierpnia 2014

Bez puenty (Trudne rozmowy 1)

Staje przede mną roznegliżowana puenta –
nie mam słów w stosownym rozmiarze.

Gołą rozbieram na czynniki
twojego (bez)dzieciństwa –
ty nie masz wspomnień,
a ludzie pojęcia
jak straszny nocą był księżyc
Kilkuletniej Skulonej w Fotelu,
kiedy szli w Polskę.

Twoje bezdzieciństwo przefrunęło
przez pół pokoju, gdy
małoletniej odmówili piwa w spożywczym –
tatuś zmęczony twardym prawem
wymierzył w ślepia Temidzie.

A matka uprawiała miłość –
upojona po brzegi - w twoim pokoju -
naga jak Pan Bóg stworzył.


Wybiegasz mi z metafory w sam środek krzyku
i piszesz prozę – wzbierają wulgaryzmy i turpizm.

Puenta zamiera w krtani ością z karpia,
którego nie było na Wigilii.
Był szczupak zebrany z libacji,
kiedy choinka roztaczała woń wódki.

Nie wiem jak ubrać puentę – nagą jak matka,
żywą jak wspomnienia, których nie masz.
Rozwrzeszczaną jak ojciec bez piwa.
Skuloną jak dziecko nocą w fotelu.

0 X skomentowano:

Obsługiwane przez usługę Blogger.