niedziela, 3 maja 2015

wariatki, czyli współczesny tekst wieńczący lożę

zasiadły wariatki w loży, gdzie ich miejsce.
nikt nie przysiadł się, bo kto normalny uniesie
śmiech na sali. zadźwięczały. smartfon -
wielki telewizor - rozdzwonił jak w szklankę
toasty dla domniemanej i nie tylko awangardy.

a laureaci z laurami roznosili się ze sceny.

wariatki klaskały jak wariatki, bo na poważnie
poniosło je w klimaty wszechobecnej spalonej już
w poezji żyrafy. zabulgotały w jeziorze na ulicy
dwornej - już prawie dusiły kiedy klimat topił
miasto w patosie i w truchłach much na piętrach.
rozkładały w loży na czynniki fotografa,

a fotograf nazywał się fotograf i pstrykał.

wyszły z ulicy wprost do redakcji - tam ”salwy śmiechu”
ostudziły strzałami (tu: trzy kropki) zaszły w głowę - zrozum,
to jest ponad pojęcie! przełknęły mentosy i fresh
cudowiersz. wyszedł pan borowik, aby im powiedzieć, że
zestarzeją się, a właściwie zdziecinniały - zwilżają
niebieski balonik od bułata. zeszły potem z loży,
kiedy on ze sceny podziękował.

i rozeszły się niekoniecznie na dworną. niekoniecznie
niepoważne wariatki odprowadziły wzrokiem salę
i poetów z widokami (między nami - niezłych
i tych, którzy za nimi).
źródło foto:
http://4lomza.pl/index.php?wiad=38939

2 X skomentowano:

Alina Z-G pisze...

Wrażenia zostały, a w całym nieporozumieniu jednak zdarzyło się, że warto było bić brawo. I czytać od nowa.
Dziękuję, Elu, przyniosłam popołudniową :)

Ela Gruszfeld pisze...

Dzięki, Alinko, z przyjemnością siorbnę z filiżanki :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.