wtorek, 30 kwietnia 2013
wiersz z odwróconą perspektywą
przecież są takie burze
nadciągają a wtedy oberwanie świata
wali się na głowę
miękkim podbrzuszem do góry
[...] trzeba podnosić i podpierać
z byle czego szyć łaty na wyrwy w niebie
cerować poszarpane korzenie [...]
kiedy świat się obrywa
perspektywa odwraca się
wklęsły jak niecka horyzont
chłonie deszcz
świat balansuje
na cienkiej linii widnokręgu
zanim do słońca wyciągnie
przemoknięty grzbiet
z głową
na własnych nogach
nadciągają a wtedy oberwanie świata
wali się na głowę
miękkim podbrzuszem do góry
[...] trzeba podnosić i podpierać
z byle czego szyć łaty na wyrwy w niebie
cerować poszarpane korzenie [...]
kiedy świat się obrywa
perspektywa odwraca się
wklęsły jak niecka horyzont
chłonie deszcz
świat balansuje
na cienkiej linii widnokręgu
zanim do słońca wyciągnie
przemoknięty grzbiet
z głową
na własnych nogach
kategoria:
wiersze wolne i białe
|
3
X skomentowano
sobota, 27 kwietnia 2013
wyjdź, skarbie
o tamtej wiośnie szkoda gadać.
chyba zapomnieć pora już?
minęło siedem lat z okładem.
i tak zabrakłoby mi słów.
ty chciałaś trochę więcej szczęścia.
okłamywałaś mnie jak z nut.
gościowi przyłożyłem z pięści
i rozwaliłem na nim but.
ref.:
skarbie, wyjdź, zanim rozkleją się chmury,
zanim twardziela zmyją strugi, póki mogę
obojętnie się odwrócić na pięcie,
ze spokojem ci powiedzieć: idź! z Bogiem.
nim jak głupi cię pochwycę,
by na nowo sycić tobą dawny głód.
z nim odjechałaś samochodem,
bo miał ci podarować cud.
nie wracaj więcej na te schody
- zmienione zamki, nie ten klucz.
w albumie nie ma dla nas miejsca.
zabrałaś zdęcia, kilka stów...
w kieszeni został grosz na szczęście,
zadziera nosa tamten but.
ref.:
skarbie, wyjdź, zanim rozkleją się chmury,
zanim twardziela zmyją strugi, póki mogę
obojętnie się odwrócić na pięcie,
ze spokojem ci powiedzieć: idź z Bogiem.
nim jak głupi cię pochwycę,
by na nowo sycić tobą dawny głód.
chyba zapomnieć pora już?
minęło siedem lat z okładem.
i tak zabrakłoby mi słów.
ty chciałaś trochę więcej szczęścia.
okłamywałaś mnie jak z nut.
gościowi przyłożyłem z pięści
i rozwaliłem na nim but.
ref.:
skarbie, wyjdź, zanim rozkleją się chmury,
zanim twardziela zmyją strugi, póki mogę
obojętnie się odwrócić na pięcie,
ze spokojem ci powiedzieć: idź! z Bogiem.
nim jak głupi cię pochwycę,
by na nowo sycić tobą dawny głód.
z nim odjechałaś samochodem,
bo miał ci podarować cud.
nie wracaj więcej na te schody
- zmienione zamki, nie ten klucz.
w albumie nie ma dla nas miejsca.
zabrałaś zdęcia, kilka stów...
w kieszeni został grosz na szczęście,
zadziera nosa tamten but.
ref.:
skarbie, wyjdź, zanim rozkleją się chmury,
zanim twardziela zmyją strugi, póki mogę
obojętnie się odwrócić na pięcie,
ze spokojem ci powiedzieć: idź z Bogiem.
nim jak głupi cię pochwycę,
by na nowo sycić tobą dawny głód.
kategoria:
teksty piosenek
|
0
X skomentowano
czwartek, 25 kwietnia 2013
Limeryki bez mleka pod nosem
W negliżu
Pewna para staruszków znad Oki
seksu nago wielbiła uroki.
Jemu mycka spadała,
ona oczy spuszczała,
gdy opuszczał babcine pończochy.
Cholewka
Szewc niemłody z regionu Podlasie
klepał bidę na niskim obcasie.
Boso smalił cholewki
do nadobnej, cnej Ewki.
Jego zaś obuł sprytny kum Jasiek.
Laska nebeska?
Pasjami kochał niewiasty
młodzieniec - rocznik szesnasty.
Że jest jurny, powiadał.
Laska - cymes! Paradna!
- Panowie! Panie! Oklaski!
Umuzykalniony
Rzemieślnik stary strugał gitary.
W Ełku mu dali ksywę: Fujara!
Instrument był cienki
- szeptały panienki,
lecz gdy przygrywał, nie brakło pary!
Pewna para staruszków znad Oki
seksu nago wielbiła uroki.
Jemu mycka spadała,
ona oczy spuszczała,
gdy opuszczał babcine pończochy.
Cholewka
Szewc niemłody z regionu Podlasie
klepał bidę na niskim obcasie.
Boso smalił cholewki
do nadobnej, cnej Ewki.
Jego zaś obuł sprytny kum Jasiek.
Laska nebeska?
Pasjami kochał niewiasty
młodzieniec - rocznik szesnasty.
Że jest jurny, powiadał.
Laska - cymes! Paradna!
- Panowie! Panie! Oklaski!
Umuzykalniony
Rzemieślnik stary strugał gitary.
W Ełku mu dali ksywę: Fujara!
Instrument był cienki
- szeptały panienki,
lecz gdy przygrywał, nie brakło pary!
Tadeusz Makowski: Szewc |
kategoria:
limeryki
|
3
X skomentowano
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
(nie)jasne sprawy
anioły zapalają gwiazdy
w mdłym świetle lampki
ważne sprawy
na pierwszej przysiadł
wers o chwili
w drugą wpełzł smutek
- nieproszony
a trzecia? trzecia przygnieciona
ciężarem kroków w nieskończone
anioły gaszą przez oszczędność
- za światło przecież jak za zboże
w prozę się schował blask zza szyby
i świeci dziura na kosmosie
w mdłym świetle lampki
ważne sprawy
na pierwszej przysiadł
wers o chwili
w drugą wpełzł smutek
- nieproszony
a trzecia? trzecia przygnieciona
ciężarem kroków w nieskończone
anioły gaszą przez oszczędność
- za światło przecież jak za zboże
w prozę się schował blask zza szyby
i świeci dziura na kosmosie
kategoria:
wiersze wolne i białe
|
0
X skomentowano
niedziela, 21 kwietnia 2013
A ona była zakochana
Pani Aniu, pani Aniu, co się dzieje?
Taka całkiem nieobecna pani wciąż.
Zapatrzona w dal i nawet licho nie wie,
dokąd płyną pani myśli, ani skąd.
A ona była zakochana.
Czy zakochany był też on?
Kto wie, czy marzył, tak jak Ania,
by w swojej dłoni czuć jej dłoń?
Czy tak jak ona mylił daty,
bo każdy dzień tygodnia był
powracającą wciąż tęsknotą,
ogarniającą z całych sił.
Czy Anię kochał pan Anatol,
układał w myślach ramion splot?
I co powiedziałby jej na to,
że śni się Ani przeszło rok?
Ania się boi odkryć karty.
Co będzie, gdy wyśmieje? Wie
- ściemnieją wtedy nawet gwiazdy
i wszystko się potoczy źle.
Wolała Ania mieć nadzieję
i małą wiarę w nagły cud,
że w Anatolu coś dojrzeje,
zaowocuje magią słów.
Że powie: kocham, moja Aniu,
od ponad roku. Lecz się bał.
Nie może dłużej w takim stanie...
Monolog wyobraźni trwał.
Pani Aniu, pani Aniu, co się dzieje?
Taka całkiem nieobecna pani wciąż.
Zapatrzona w dal. I nawet licho nie wie,
co by myślał o tym wszystkim Anny mąż.
Taka całkiem nieobecna pani wciąż.
Zapatrzona w dal i nawet licho nie wie,
dokąd płyną pani myśli, ani skąd.
A ona była zakochana.
Czy zakochany był też on?
Kto wie, czy marzył, tak jak Ania,
by w swojej dłoni czuć jej dłoń?
Czy tak jak ona mylił daty,
bo każdy dzień tygodnia był
powracającą wciąż tęsknotą,
ogarniającą z całych sił.
Czy Anię kochał pan Anatol,
układał w myślach ramion splot?
I co powiedziałby jej na to,
że śni się Ani przeszło rok?
Ania się boi odkryć karty.
Co będzie, gdy wyśmieje? Wie
- ściemnieją wtedy nawet gwiazdy
i wszystko się potoczy źle.
Wolała Ania mieć nadzieję
i małą wiarę w nagły cud,
że w Anatolu coś dojrzeje,
zaowocuje magią słów.
Że powie: kocham, moja Aniu,
od ponad roku. Lecz się bał.
Nie może dłużej w takim stanie...
Monolog wyobraźni trwał.
Pani Aniu, pani Aniu, co się dzieje?
Taka całkiem nieobecna pani wciąż.
Zapatrzona w dal. I nawet licho nie wie,
co by myślał o tym wszystkim Anny mąż.
Dominik Jasiński - Waiting źródło:http://artpubgaleria.blogspot.com/2011/06/dominik-jasinski-przekroj.html |
kategoria:
teksty piosenek
|
0
X skomentowano
częścią natury
przycinam sekatorem bukszpan
syn zgrabia pozimowy nieład
mech nieproszony pośród trawy
wiosna - dosłownie dech zapiera
kręci ogonem pies - bandyta
(ubiegłej wiosny złapał wróbla
a jego szczątki zwlókł do domu)
co począć - taka psia natura
z tym wróblim faktem z mchu ekspansją
godzić się trzeba bez szemrania
słońce pod rękę chadza z cieniem
i nikt mu tego nie zabrania
bukszpan świeżymi przyrostami
nie wygra z ostrzem sekatora
zgina się trawa pod grabiami
tylko w człowieku bunt - ad mortem
syn zgrabia pozimowy nieład
mech nieproszony pośród trawy
wiosna - dosłownie dech zapiera
kręci ogonem pies - bandyta
(ubiegłej wiosny złapał wróbla
a jego szczątki zwlókł do domu)
co począć - taka psia natura
z tym wróblim faktem z mchu ekspansją
godzić się trzeba bez szemrania
słońce pod rękę chadza z cieniem
i nikt mu tego nie zabrania
bukszpan świeżymi przyrostami
nie wygra z ostrzem sekatora
zgina się trawa pod grabiami
tylko w człowieku bunt - ad mortem
kategoria:
lirycznie z rymem
|
0
X skomentowano
czwartek, 18 kwietnia 2013
rysopis
torebka była kolorowa
- taka na zamek błyskawiczny.
po prawej, nieco pod lamówką,
błyszczało logo - fantastycznie!
na długich paskach na ramieniu,
nićmi grubymi raczej szyta,
w dotyku welur - prawie nowa!
i mała kieszeń z ćwiekiem wbitym.
a w środku, niczym znak szczególny,
średniej wielkości puderniczka,
nożyczki, dowód, prawo jazdy
i fragment zbitej cukiernicy.
dwie zeszłoroczne szyszki, kasztan,
za gaz rachunek do zapłaty,
chustki do nosa i serwetka,
dwie wykałaczki, trzy mandaty.
cv - w kopercie się zmieściło
i cztery listy niewysłane.
tak by mnie bardzo ucieszyło,
gdyby tą sprawą pan się zajął.
bo skoro pan mnie tu wypatrzył,
zgubioną w tym galimatiasie,
to wiem na pewno, proszę pana,
że pan na rzeczy dobrze zna się.
już daję numer telefonu.
ale! w torebce był długopis...!
zapraszam pana więc do domu.
torebki pan poszuka... potem.
- taka na zamek błyskawiczny.
po prawej, nieco pod lamówką,
błyszczało logo - fantastycznie!
na długich paskach na ramieniu,
nićmi grubymi raczej szyta,
w dotyku welur - prawie nowa!
i mała kieszeń z ćwiekiem wbitym.
a w środku, niczym znak szczególny,
średniej wielkości puderniczka,
nożyczki, dowód, prawo jazdy
i fragment zbitej cukiernicy.
dwie zeszłoroczne szyszki, kasztan,
za gaz rachunek do zapłaty,
chustki do nosa i serwetka,
dwie wykałaczki, trzy mandaty.
cv - w kopercie się zmieściło
i cztery listy niewysłane.
tak by mnie bardzo ucieszyło,
gdyby tą sprawą pan się zajął.
bo skoro pan mnie tu wypatrzył,
zgubioną w tym galimatiasie,
to wiem na pewno, proszę pana,
że pan na rzeczy dobrze zna się.
już daję numer telefonu.
ale! w torebce był długopis...!
zapraszam pana więc do domu.
torebki pan poszuka... potem.
kategoria:
lirycznie z rymem
|
0
X skomentowano
środa, 17 kwietnia 2013
miny w mini
głęboka czerń dżerseju
układa się na biodrach
miękko i ze swobodą
spływa ponad kolana
spoglądasz pytająco
ja wzrokiem ślę odpowiedź
- chciałam
czerwień lśniących paciorków
znajdzie poniżej szyi
wygodne wyżłobienie
i znowu wzrok - wahanie
zmysłowo zadrży karmin
skinę nieznacznie głową
- wiedziałam
a w końcu cała postać
od czubków czarnych szpilek
nieśmiało w zapytanie
jak w kokon się owinie
falistą linią lekko
obejmie wiotkość talii
- figlarnie
jak lustro bystre oko
odbicie chwyci w ramy
kobiecy akt kuszenia
nagi chociaż ubrany
układa się na biodrach
miękko i ze swobodą
spływa ponad kolana
spoglądasz pytająco
ja wzrokiem ślę odpowiedź
- chciałam
czerwień lśniących paciorków
znajdzie poniżej szyi
wygodne wyżłobienie
i znowu wzrok - wahanie
zmysłowo zadrży karmin
skinę nieznacznie głową
- wiedziałam
a w końcu cała postać
od czubków czarnych szpilek
nieśmiało w zapytanie
jak w kokon się owinie
falistą linią lekko
obejmie wiotkość talii
- figlarnie
jak lustro bystre oko
odbicie chwyci w ramy
kobiecy akt kuszenia
nagi chociaż ubrany
kategoria:
wiersze wolne i białe
|
0
X skomentowano
wtorek, 16 kwietnia 2013
w zawieszeniu
może wybierzesz się dziś ze mną
na długi spacer na bulwary.
słońce wysoko - prawie wiosna,
a ja wciąż singlem - nie do pary.
możemy wstąpić do kafejki
przy odrapanej przez czas bramie.
pamiętasz? wtedy mi mówiłeś,
że co niedziela - tutaj... dla mnie...
na most pójdziemy - rozlewiska
już ptactwo bierze w posiadanie.
na skarpie przycupnięty kościół.
pejzaż dla dwójki zakochanych.
jeszcze wiatr mroźny, przenikliwy.
przedwiośnie jeszcze nadąsane.
tymczasem sama - w pojedynkę
w ten wiatr i w szalik okutana.
na długi spacer na bulwary.
słońce wysoko - prawie wiosna,
a ja wciąż singlem - nie do pary.
możemy wstąpić do kafejki
przy odrapanej przez czas bramie.
pamiętasz? wtedy mi mówiłeś,
że co niedziela - tutaj... dla mnie...
na most pójdziemy - rozlewiska
już ptactwo bierze w posiadanie.
na skarpie przycupnięty kościół.
pejzaż dla dwójki zakochanych.
jeszcze wiatr mroźny, przenikliwy.
przedwiośnie jeszcze nadąsane.
tymczasem sama - w pojedynkę
w ten wiatr i w szalik okutana.
kategoria:
lirycznie z rymem
|
0
X skomentowano
sobota, 13 kwietnia 2013
e-erotyk
układam na klawiaturze
opuszki
brzmią tak zmysłowo
wyjęte z pamięci dotyku
palce błądzą szukając
najpełniejszych kształtów
w alfabecie
wiotko ulega kursywa
wietrzę ulotne feromony
wonie schwytane
w objęcia nawiasów
napawam
upijam
lubieżny łyk
enterem wysłany w eter
wraca posmakiem
by zwilżać ślinianki
miękkimi spółgłoskami
rozbieram zdania do naga
ze wstydu
po bezwstyd
sięgam wymową wykrzyknika
onomatopeją samogłosek
szaleństwem szeleszczeń
szeptami dwuznaków
rozciągam w nieskończoność
wyuzdane wielokropki
głodne zachłannego aktu
rozczytania
opuszki
brzmią tak zmysłowo
wyjęte z pamięci dotyku
palce błądzą szukając
najpełniejszych kształtów
w alfabecie
wiotko ulega kursywa
wietrzę ulotne feromony
wonie schwytane
w objęcia nawiasów
napawam
upijam
lubieżny łyk
enterem wysłany w eter
wraca posmakiem
by zwilżać ślinianki
miękkimi spółgłoskami
rozbieram zdania do naga
ze wstydu
po bezwstyd
sięgam wymową wykrzyknika
onomatopeją samogłosek
szaleństwem szeleszczeń
szeptami dwuznaków
rozciągam w nieskończoność
wyuzdane wielokropki
głodne zachłannego aktu
rozczytania
kategoria:
wiersze wolne i białe
|
4
X skomentowano
czwartek, 11 kwietnia 2013
na przystanku komunikacji
zaczepił mnie gość na przystanku.
bełkotał coś, lecz nie wiem co
- chce pewnie na piwo lub fajki!
a kieszeń mam pustą jak los.
i szkoda mi go, bo rozumiem
- nie każdy jest silny jak tur.
nie umie za bary z tym życiem,
gdy głową uderza o mur.
lichutka kapota na grzbiecie.
i odór - przepity na wskroś.
na chleb? powątpiewam. i wiecie,
bezsilna dopada mnie złość.
wędruje mu dłoń za pazuchę
- ma pewnie na kartce tekst próśb.
jak spławić go mam? niczym muchę?
już szukam stosownych tu słów.
wtem rękę wyciąga gość do mnie
- wyryte niedole i brud.
uwierzcie, zdumienie ogromne.
palący ogarnął mnie wstyd.
on wcale nie żebrał o drobne!
a w dłoniach miał paczkę LM.
bełkotał mi coś niewyraźnie
- częstować fajkami chciał... mnie.
bełkotał coś, lecz nie wiem co
- chce pewnie na piwo lub fajki!
a kieszeń mam pustą jak los.
i szkoda mi go, bo rozumiem
- nie każdy jest silny jak tur.
nie umie za bary z tym życiem,
gdy głową uderza o mur.
lichutka kapota na grzbiecie.
i odór - przepity na wskroś.
na chleb? powątpiewam. i wiecie,
bezsilna dopada mnie złość.
wędruje mu dłoń za pazuchę
- ma pewnie na kartce tekst próśb.
jak spławić go mam? niczym muchę?
już szukam stosownych tu słów.
wtem rękę wyciąga gość do mnie
- wyryte niedole i brud.
uwierzcie, zdumienie ogromne.
palący ogarnął mnie wstyd.
on wcale nie żebrał o drobne!
a w dłoniach miał paczkę LM.
bełkotał mi coś niewyraźnie
- częstować fajkami chciał... mnie.
kategoria:
z rymem
|
2
X skomentowano
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
ballada passe
ballada jest cała passe
lecz nadal tak bardzo kusi
wyblakła książka sprzed lat
schowana w starym lamusie
z romansem i z wiatrem w tle
rusałki i nimfy w dal płyną
pomiędzy cieniami drzew
z elfami w mglistościach gdzieś giną
balladę tę śpiewa las
noc strachy podgląda w kniejach
w świtezi odbija twarz
księżyc calutki ze srebra
zbudzone do życia drżą
zlęknione burzą postacie
echa babcinych klechd
jak duszki w drewnianej chacie
w balladzie passe dźwięczny śmiech
wplątany w płaczliwe akordy
w tyglach namieszał bies
wciąż żywy chociaż niemodny
któż dzisiaj w ballady chce
umykać przed szkiełkiem i okiem
nie pytaj dlaczego mnie
wciąż kuszą przebrzmiałym urokiem
lecz nadal tak bardzo kusi
wyblakła książka sprzed lat
schowana w starym lamusie
z romansem i z wiatrem w tle
rusałki i nimfy w dal płyną
pomiędzy cieniami drzew
z elfami w mglistościach gdzieś giną
balladę tę śpiewa las
noc strachy podgląda w kniejach
w świtezi odbija twarz
księżyc calutki ze srebra
zbudzone do życia drżą
zlęknione burzą postacie
echa babcinych klechd
jak duszki w drewnianej chacie
w balladzie passe dźwięczny śmiech
wplątany w płaczliwe akordy
w tyglach namieszał bies
wciąż żywy chociaż niemodny
któż dzisiaj w ballady chce
umykać przed szkiełkiem i okiem
nie pytaj dlaczego mnie
wciąż kuszą przebrzmiałym urokiem
"Świtezianka" Kazimierz Alchimowicz |
kategoria:
lirycznie z rymem
|
2
X skomentowano
czwartek, 4 kwietnia 2013
pytam, więc jestem?
ile jeszcze mam wieczorów,
bez snu nocy, ściemnień nieba?
ile dni ubranych w szary,
skromny pejzaż?
ile razy tuż nad ranem
zbudzę strachy? zadrżą ręce.
i czy zdołam obłaskawić
jakieś szczęście?
choćby małe - jak okruszek
- takie zgoła nieporadne,
pełne obaw, że mi znowu
w czort przepadnie!?
ile błysków jeszcze w oczach
mi zapalisz, ślepa karmo?
ilu ludzi mi zabierzesz
bym na czarno
w korowodzie? potem znowu
w przeznaczonym zabieganiu.
ilu jeszcze się nie oprę
zaniechaniom?
grzechom pychy i pokorze,
pogodzeniom, buntom, dumie?
skoro znowu obudzona,
zatem umiem
odgadywać cel przed sobą?
liczyć straty i planować,
wpisać w kajet bilans zdarzeń,
ubrać w słowa.
niech nabiorą sensu w brzmieniach.
niech melodią się potoczą,
szamańskimi zaklęciami,
w których ojciec,
babcia, ciotki i sąsiadka,
przyjaciele - dziś anioły...
nawet darek, no i baśka,
choć wybrali
sami datę i godzinę...
ile razy znicz zapalę,
ile razy właśnie do nich
się wyżalę?
czy wybaczy te pytania,
ten co karą, bądź nagrodą?
podsumuje mnie sumiennie,
zliczy słowa.
zbiór uczynków i nadzieje,
przeplecione zwątpieniami.
w chwili, w której ważne tylko,
co za nami.
bez snu nocy, ściemnień nieba?
ile dni ubranych w szary,
skromny pejzaż?
ile razy tuż nad ranem
zbudzę strachy? zadrżą ręce.
i czy zdołam obłaskawić
jakieś szczęście?
choćby małe - jak okruszek
- takie zgoła nieporadne,
pełne obaw, że mi znowu
w czort przepadnie!?
ile błysków jeszcze w oczach
mi zapalisz, ślepa karmo?
ilu ludzi mi zabierzesz
bym na czarno
w korowodzie? potem znowu
w przeznaczonym zabieganiu.
ilu jeszcze się nie oprę
zaniechaniom?
grzechom pychy i pokorze,
pogodzeniom, buntom, dumie?
skoro znowu obudzona,
zatem umiem
odgadywać cel przed sobą?
liczyć straty i planować,
wpisać w kajet bilans zdarzeń,
ubrać w słowa.
niech nabiorą sensu w brzmieniach.
niech melodią się potoczą,
szamańskimi zaklęciami,
w których ojciec,
babcia, ciotki i sąsiadka,
przyjaciele - dziś anioły...
nawet darek, no i baśka,
choć wybrali
sami datę i godzinę...
ile razy znicz zapalę,
ile razy właśnie do nich
się wyżalę?
czy wybaczy te pytania,
ten co karą, bądź nagrodą?
podsumuje mnie sumiennie,
zliczy słowa.
zbiór uczynków i nadzieje,
przeplecione zwątpieniami.
w chwili, w której ważne tylko,
co za nami.
kategoria:
lirycznie z rymem
|
2
X skomentowano
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Kategorie
- a tak plagiatuja!!!!!!!!! (1)
- absurdalia (13)
- aforyzmy (9)
- autorskie recytacje (4)
- bajkolandia - wiersze da dzieci (10)
- Cykl liryczny "Mój świecie" (7)
- Cykl monologów: Skype me! (17)
- cykl: Trudne kobiety (10)
- erekcjato (7)
- fraszki (8)
- limeryki (22)
- lirycznie z rymem (168)
- proza (32)
- Przeklad(y) (5)
- recenzje - słowa wstępne (2)
- satyrycznie z rymem (40)
- tautogram (5)
- teksty piosenek (41)
- villanella (5)
- w miniaturze (59)
- wiersze wolne i białe (213)
- z rymem (53)
Archiwum
- czerwca (1)
- września (3)
- lutego (2)
- kwietnia (1)
- marca (1)
- października (2)
- sierpnia (3)
- lipca (3)
- czerwca (5)
- maja (1)
- kwietnia (4)
- marca (1)
- lutego (2)
- stycznia (13)
- grudnia (8)
- listopada (12)
- października (14)
- września (18)
- sierpnia (14)
- lipca (2)
- czerwca (4)
- maja (2)
- kwietnia (3)
- marca (9)
- lutego (2)
- stycznia (3)
- grudnia (1)
- listopada (4)
- października (1)
- września (6)
- sierpnia (5)
- lipca (7)
- czerwca (11)
- maja (10)
- kwietnia (33)
- marca (21)
- lutego (6)
- stycznia (11)
- grudnia (13)
- listopada (6)
- października (12)
- września (11)
- sierpnia (20)
- lipca (10)
- czerwca (1)
- maja (13)
- kwietnia (19)
- marca (17)
- lutego (17)
- stycznia (16)
- grudnia (11)
- listopada (2)
- października (1)
- września (8)
- lipca (1)
- czerwca (8)
- maja (9)
- kwietnia (14)
- marca (7)
- lutego (8)
- stycznia (14)
- grudnia (12)
- listopada (13)
- października (10)
- września (10)
- sierpnia (1)
- lipca (8)
- czerwca (4)
- maja (6)
- kwietnia (10)
- marca (17)
- lutego (4)
- stycznia (10)
- grudnia (12)
- listopada (8)
- października (17)
- września (28)
- sierpnia (6)
- lipca (5)
- czerwca (11)
- maja (15)
- kwietnia (59)
Obsługiwane przez usługę Blogger.